To ja opowiem swoją wtopę, która przytrafiła mi się w II klasie gimnazjum.
18 maja 2010r., lekcja matematyki
W dolnej części mojego układu pokarmowego skumulowały się cząsteczki H2S i CH4. Czułem się bardzo niekomfortowo. Jelita pękały mi w szwach, co oznaczało, że za chwilę... wiadomo co. Jako że siedziałem, jelita rozszerzały się jeszcze bardziej. Wstrzymywałem jak mogłem, szło mi dobrze, ale jednak natura była silniejsza. Jelita w pewnym czasie rozluźniły się i...
PRRRUT!. Na szczęście odgłos nie był głośny. Jednak zapach można było wyczuć. Wyczuł to mój kolega Kamil, który siedział za mną podczas tej kompromitacji. Zakrył sobie twarz bluzką i zaczął się głupio chichrać. Wiedziałem, że on jest dziecinny i że po matmie wszystko rozgada. I tak się stało. Po paru minutach zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wychodzić, a Kamil do wszystkich "Ej, słyszeliście jak się Michał zbączył?". Mówiłem mu, żeby się zamknął, ale nie słuchał mnie ten pomyleniec. Na szczęście moja klasa potraktowała to wesoło i nikt się nie nabijał ze mnie, tylko z tej wpadki. Cóż, przynajmniej rozśmieszyłem klasę
Mam nadzieję, że nikt z was nie bełtnął na ekran, jak to czytał