Przypomniała mi się druga historia, również z udziałem naszego błazna:
Koniec lekcji religii
Mamy się pomodlić na koniec, a nasz błazen nie chce. Jedna z moich koleżanek zwraca mu uwagę by się wreszcie pomodlił, a on z pięściami do niej
Bił ją w głowę, aż nasza katechetka to przerwała, chwyciła go, a on uwolnił się i uciekł...
Następna była matma, błazna nadal nie ma, a niektórzy widzieli jak biegł do szatni...
Pani od matmy wybrała mnie i dwóch innych by go szukać. Szukaliśmy wszędzie, no i coś nas skierowało do kibla, a tam kto? Nsz błazen! No i wali mi tekst:
Nosz kurwa nie miałem gdzie indziej się schować... Popycha mnie i ucieka na parter a tam soi nasza wychowawczynia(pani od matmy) i dyrektorka. Błazen
uderzył naszą wychowawczynię w twarz a dyrektorkę w brzuch, ale one później złapały go za ręcę i potargały jak więźniado pokoju nauczycielskiego...