Vito był całkiem niezły w roli mafiozo. Tylko, że w przeciwieństwie do Toma cisnął na kasę po trupach, nie patrząc się za siebie. Brak lojalności i wyciągania wniosków, lekkomyślność i zbaczanie na grząskie drogi- przed tym mógłby go ochronić don Vinci, gdyby dla niego pracował. Tommy nie lekceważył słów swojej matki, Salieriego i Franka, uważnie obserwował sytuację i podchodził do wszystkiego ostrożnie. Był o wiele lepszym młotem rodziny, bo do przetrwania używał też swojego intelektu i doświadczenia. Vito wykona zadanie szybko i sprawnie, ale też bez skrupułów i współczucia, jest jak samochód ciężarowy jadący bez kierowcy 150km/h- spycha z drogi wszystkich dopóty, dopóki nie wyrżnie w ścianę.
Taki stan rzeczy jest z pewnością związany z tym, że Rodzina Salieriego jest bardziej zbliżona do tej sycylijskiej- rodzina, przyjaciele i uczucia są równie ważne, jak interesy i wpływy samej mafii- są przecież częścią człowieka, pielęgnowane będą spajać i zbliżać ludzi w organizacji. W przypadku Vito mamy zupełnie inną sytuację- jedna Rodzina go w bambo robi, druga ma niewiele wspólnego z włoską mafią, najlepszą rodziną Vito nie jest zainteresowany. Co do drugiej rodziny, czyli Falcone. Może i był z pochodzenia Włochem, może i były ładne ubrania, drogie samochody, thompsony itd, ale zabrakło podstawowych uczuć i wartości, zastąpiły je pieniądze i władza. Tylko to, że Vito zachował resztki moralności wpajane przez rodziców spowodowało, że szanował i pielęgnował przyjaźń z Joem.
Całe miasto huczalo z ich powodu. Jedyny sposób w jaki mógł odkupić swoje winy i uratować siebie wraz z przyjacielem, to eliminacja Falcone. Zły powód?
No pewnie, że zły. Po pierwsze- gdyby nie ładował się w narkotyki, nie byłoby problemu. Po drugie- gdyby nie wparował do Chińczyków jak tajfun i nie mordował każdego po drodze, pewnie inaczej by się to skończyło. No i po trzecie- jego lojalność i przyrzeczenia są gówno warte niestety. Mordować swojego szefa by ratować dupsko, to stara metoda maluczkich- najlepszą obroną jest atak.