Imigrant
8
Dantes napisał(a):
Tutaj absolutnie się nie zgadzam. To podlewanie ogródka znaczy m.in. tyle, że "nie znasz dnia ani godziny" i w najmniej spodziewanych okolicznościach mogą Cię znaleźć i zabić za zdradę. Rozumiem, że to ma być film, dlatego jak najbardziej zgadzam się z Twoim pierwszym akapitem. Jednak zmiana zaproponowana przez Ciebie sprawia właśnie, że filmy na podstawie gier są słabe. Mamy świetną wręcz końcową scenę z gry - ale nie musimy za wszelką cenę ją zmienić itd. Właśnie wtedy wychodzą takie rzeczy jak 'Hitman" czy inne... No i przypominam, że Tommy nie zginął w ogródku zastrzelony przez dzieciaka, który ukradł ojcu strzelbę a ta mu niechcący wypaliła, tylko został zabity bo zdradził swoją rodzinę. To była egzekucja. Sory, ale ewentualna zmiana akurat tej sceny w moim przekonaniu kompletnie nie wchodzi w grę.
Ależ zupełnie mnie nie zrozumiałeś, w żaden sposób nie krytykuję zakończenia gry, ale uważam, że film nie może być kopią jej fabuły. Poza tym bądźmy szczerzy, ten motyw jest już dosyć przemielony. Poza tym ostatnia scenka ma symbolizować zaciętość Mafii i to, że nie ma z niej ucieczki, ma być ostrzeżeniem dla wszystkich, którzy chcą wybrać taki styl życia, że nie ma z niego powrotu. To przesłanie bym zostawił, ale jako scenarzysta byłbym bardziej ambitny i nie wykorzystywał gotowców. I nie zrozumiałeś też chyba sensu tej strzelaniny, jak wspomniałem nie ma to być nic w hollywoodzkim stylu. Ma jedynie oddawać obraz tamtych czasów, dźwięk tamtych broni, ich modele itd, itp. Zaś "Hitman" zawdzięcza swoją niesławę żenującej realizacji i spłyconej fabule, która miała imitować głęboką.
Dantes napisał(a):
Akurat to nie miałoby sensu... Film to film. Gra to gra. Film na podstawie gry to... wciąż FILM. Ma być na podstawie gry, ale bez przesady. Ja nie chciałbym żadnego komiksowego czy baśniowego spojrzenia na tamte czasy, bo to nie miało by związku ani sensu. Stanowczo NIE.
Obawiam się, że tutaj zupełnie mnie nie zrozumiałeś. Nie chodzi tu o żadne siły nadnaturalne ani nic podobnego. Weźmy strzelaninę w kościele. Sama gra daje nam właśnie to o czym mówię. Sceneria nietypowa, połączenie sacrum z profanum. I o takich właśnie rozwiązaniach mówię. Chodzi tu o subtelne efekty, które sprawią, że film będzie robił lepsze wrażenie. Znowu odniosę się do filmu "Droga do zatracenia" Tam takie rozwiązania są właśnie wykorzystywane, a mimo to film jest, ujmijmy to, twardo stojącym na ziemi.
Dantes napisał(a):
Muzyka w Mafii to już prawdziwy klasyk i nie widziałbym potrzeby jej zmiany na rzecz filmu, ewentualnie jakieś drobne wstawki, ale chyba nie byłyby potrzebne w przypadku tej gry.
Wydaje mi się jednak, że wykorzystanie oryginalnej muzyki z gry strasznie zepsułoby film, przynajmniej w tej konwencji, którą tutaj wypisałem. Tak luźno związany z fabułą gry film nie powinien wykorzystywać tej samej ścieżki dźwiękowej. Na mój gust byłoby to trochę mdłe. Dla zachowania spójności, powinna wykonywać to ta sama orkiestra. Jako ciekawostkę można użyć, któregoś z utworów oryginału. Jeżeli chodzi o muzykę, która leciałaby w czasie filmu w czasie rzeczywistym, to gwałtem na realizmie byłoby użycie muzyki, która jak wspomniałem powstała głównie po II wojnie.
Ostatecznie muszę wspomnieć, że to moja wizja, która mi przypadłaby do gustu, a ja oczekiwałbym oryginalności, bardziej niż podążania za tym co stworzyła ekipa tworząca grę. Zatem każdy ma swój własny pomysł na ekranizację.
up@
No raczej nie. Sam uważał, że przyjaźń nic nie znaczy. Zabił ich dla władzy i pieniędzy, dla ratowania własnego tyłka. Zaś Paulie i Tommy, owszem obrabowali bank, ale zrobili to, bo okazało się, że Salieri chce ich oszukać. A to Sam wpakował Pauliemu cały magazynek. Owszem nie zdradził on rodziny, ale zdradził przyjaciół, a to jednak gorsze.