Użytkownik Roku 2011 i 2012
1511
Dawno nie pisałem w tym temacie - czas to zmienić
Aktualnie prawie od roku poruszam się autem Suzuki Vitara. Myślę, że warto napisać o niej coś więcej...
"Koń jaki jest, każdy widzi" - stylistyka, jak na auto konstrukcyjnie z końca lat 80tych, jest, według mnie, dość przyjemna, a grafiki na bokach auta dodają charakterku i wyróżniają pojazd z szarego tłumu bez barokowego przepychu. Najważniejsze jest jednak wnętrze...
Pod maską drzemie prawie że bezawaryjna, najzwyklejsza, najsłabsza, konstrukcją niewiele więcej skomplikowana od młynka do kawy jednostka benzynowa o pojemności 1,6l produkująca dzikie i nieokiełznane 82 kucyki mechaniczne. Do tego we wrześniu zeszłego roku założony został podtlenek LPG. Przez 11 miesięcy od kupna auta była tylko jedna podbramkowa - zalałem olej silnikowy od diesla, który przytkał kanaliki doprowadzające go w górne partie motora, jednak wystarczyło tylko przepłukać to jakimś rzadszym shitem (półsyntetyk) i wszystko wróciło do normy - poza tym kompletnie nic się nie popsuło, z czego jestem baaardzo zadowolony.
Przez swój wiek skrzynia biegów zapewne straciła nieco ze swojej precyzyjności, jednak nie ma co narzekać - brak problemów...no...może od czasu do czasu wsteczny "zgrzytnie" Przełożenia są dość elastyczne, np. piąty bieg można wrzucić jadąc już niecałe 50km/h i to bez przymulenia auta, jak to bywa w przypadku innych pojazdów, ale też przeznaczone do mniejszych prędkości (nie jest to wszak auto nadające się na wielkie trasy) - już przy ok. 95-100km/h (nie pamiętam dokładnie) silnik osiąga 3000 obr./min. Jest to sporo, zważając na to, że ekonomiczna zmiana biegu powinna odbywać się przy poziomie ok. 2500 obr./min
Sprint od zera do setki trwa wieki. Przy moim stylu jazdy (raczej umiarkowanie dynamiczny), oponach o szerokości 255mm Vitara spala w jeździe "dookoła komina" średnio ok. 13,5-14,5l LPG/100km. Wartości może i przerażają, ale zdążyłem się przyzwyczaić.
Reduktor...pewnie nie wszyscy wiedzą o co chodzi, więc trochę przybliżę sprawę - zmienia on skrzynię biegów na bardziej "terenową", coś jak "biegi polowe" w ciągnikach rolniczych itp. Obniża prędkości, które można rozwinąć na poszczególnych biegach, jednak z auta robi się prawdziwy traktor - teoretycznie nie ma takiej pochyłości, pod którą straciłoby moc; wcześniej nastąpi utrata przyczepności (nawet na terenowych oponach super klejących się do podłoża) bądź...wywrotka na plecy :P Fajna sprawa, ale, na szczęście, nie muszę zbyt często z niego korzystać.
Włączenie napędu na wszystkie koła odbywa się poprzez dźwignię w okolicy lewarka zmiany biegów (tą też dźwignią włącza się reduktor), która sprawia, że na przednią oś również podawana jest moc ("normalnie" auto ma napęd tylko na tył, więc jest trochę zabawy zimą). Minusem jest tylko to, że trzeba zatrzymać auto, aby to zrobić, a po rozłączeniu przedniej osi ruszyć kilkadziesiąt centymetrów do momentu charakterystycznego stuknięcia w przeciwną stronę, niż kiedy ruszało się po załączeniu (np. jeśli po włączeniu przedniej osi ruszaliśmy najpierw do przodu, to po wyłączeniu trzeba się cofnąć). Jednak był to standard w tego typu pojazdach z tamtych lat. W sumie, dobre i to, bo pierwsze wersje nie miały automatycznych sprzęgiełek i po włączeniu 4x4 należało wyjść z auta, a następnie załączyć je ręcznie na obydwu przednich kołach...
Standardowe zawieszenie oferuje 20cm prześwit w najniższym miejscu, co jest sporym plusem. Szerokie i wysokie opony również pomagają w pokonywaniu krawężników i dodają atutów w terenie, gdzie zwykłe auta nawet nie wjadą wieszając się na zjeździe z asfaltu.
Dobrą opcją na słoneczne i upalne dni jest możliwość zdjęcia dachu, który mieści się w bagażniku. Wtedy już pełen bulwar - laseczki z przedniej szyby trzeba skrobaczką do lodu zdzierać :P "Cabrio zimą to tragedia, zimno jak cholera!" - guzik prawda! Ogrzewanie jest wystarczające, a i wnętrze nie wychładza się zbyt szybko. Trzeba tylko uważać na elementy typu szyby, które lubią sobie pęknąć przy uderzeniu, jeśli mają na karku już parę lat. Na szczęście, zainwestowałem w nowe poszycie i, jak na razie, mam z tym spokój :)
W środku nie ma zbyt wiele miejsca, jednak czego oczekiwać po aucie o długości ok. 3,6m. Dwa fotele z przodu, dwa z tyłu, praktycznie brak bagażnika. Również z powodu długości auta trochę trzepie na wybojach, ale można się przyzwyczaić, chyba, że ktoś całe życie jeździł Francuzami, to może być ciężko...
Pomimo swojego wieku Suzuki posiada dość bogate, jak na ówczesne lata, wyposażenie.
Elektryka oryginalna:
- centralny zamek
- el. szyby
- el. lusterka
- el. ustawianie świateł
- immobilizer
Elektryka - moje dodatki:
- CB radio
- halogeny
- światła dzienne
- pilot do centralnego
- podświetlenie schowka (brakowało mi go w nocy :P)
Inne:
- wspomaganie kierownicy
- hak
- oryginalne alufelgi
- oryginalne poszerzenia progów i nadkoli + osłona na koło zapasowe + przednie orurowanie (wersja JLX)
W sumie, do pełnej opcji brakuje jedynie ABS, klimatyzacji i skóry (poduszki powietrzne w tamtych latach nie były chyba jeszcze oferowane).
No...to ładny referat mi się zrobił ;) Jeśli coś mi się przypomni, to dopiszę :D
Poza Vitarą dodam, że od czasu do czasu zobaczyć mnie można w Volvo V40 rodziców. Sprzęty, które pokazywałem w tym temacie, Speedfight i DT, to już dla mnie historia (sprzedane). W międzyczasie pojawił się zabytkowy Komar 232 (dziś już odrestaurowany, również są plany pozbycia się go), Suzuki RM250 i od niedawna Dniepr MT12 z silnikiem boxer o pojemności 750ccm, którego zdjęcie możecie zobaczyć poniżej.
Aktualnie prawie od roku poruszam się autem Suzuki Vitara. Myślę, że warto napisać o niej coś więcej...
"Koń jaki jest, każdy widzi" - stylistyka, jak na auto konstrukcyjnie z końca lat 80tych, jest, według mnie, dość przyjemna, a grafiki na bokach auta dodają charakterku i wyróżniają pojazd z szarego tłumu bez barokowego przepychu. Najważniejsze jest jednak wnętrze...
Pod maską drzemie prawie że bezawaryjna, najzwyklejsza, najsłabsza, konstrukcją niewiele więcej skomplikowana od młynka do kawy jednostka benzynowa o pojemności 1,6l produkująca dzikie i nieokiełznane 82 kucyki mechaniczne. Do tego we wrześniu zeszłego roku założony został podtlenek LPG. Przez 11 miesięcy od kupna auta była tylko jedna podbramkowa - zalałem olej silnikowy od diesla, który przytkał kanaliki doprowadzające go w górne partie motora, jednak wystarczyło tylko przepłukać to jakimś rzadszym shitem (półsyntetyk) i wszystko wróciło do normy - poza tym kompletnie nic się nie popsuło, z czego jestem baaardzo zadowolony.
Przez swój wiek skrzynia biegów zapewne straciła nieco ze swojej precyzyjności, jednak nie ma co narzekać - brak problemów...no...może od czasu do czasu wsteczny "zgrzytnie" Przełożenia są dość elastyczne, np. piąty bieg można wrzucić jadąc już niecałe 50km/h i to bez przymulenia auta, jak to bywa w przypadku innych pojazdów, ale też przeznaczone do mniejszych prędkości (nie jest to wszak auto nadające się na wielkie trasy) - już przy ok. 95-100km/h (nie pamiętam dokładnie) silnik osiąga 3000 obr./min. Jest to sporo, zważając na to, że ekonomiczna zmiana biegu powinna odbywać się przy poziomie ok. 2500 obr./min
Sprint od zera do setki trwa wieki. Przy moim stylu jazdy (raczej umiarkowanie dynamiczny), oponach o szerokości 255mm Vitara spala w jeździe "dookoła komina" średnio ok. 13,5-14,5l LPG/100km. Wartości może i przerażają, ale zdążyłem się przyzwyczaić.
Reduktor...pewnie nie wszyscy wiedzą o co chodzi, więc trochę przybliżę sprawę - zmienia on skrzynię biegów na bardziej "terenową", coś jak "biegi polowe" w ciągnikach rolniczych itp. Obniża prędkości, które można rozwinąć na poszczególnych biegach, jednak z auta robi się prawdziwy traktor - teoretycznie nie ma takiej pochyłości, pod którą straciłoby moc; wcześniej nastąpi utrata przyczepności (nawet na terenowych oponach super klejących się do podłoża) bądź...wywrotka na plecy :P Fajna sprawa, ale, na szczęście, nie muszę zbyt często z niego korzystać.
Włączenie napędu na wszystkie koła odbywa się poprzez dźwignię w okolicy lewarka zmiany biegów (tą też dźwignią włącza się reduktor), która sprawia, że na przednią oś również podawana jest moc ("normalnie" auto ma napęd tylko na tył, więc jest trochę zabawy zimą). Minusem jest tylko to, że trzeba zatrzymać auto, aby to zrobić, a po rozłączeniu przedniej osi ruszyć kilkadziesiąt centymetrów do momentu charakterystycznego stuknięcia w przeciwną stronę, niż kiedy ruszało się po załączeniu (np. jeśli po włączeniu przedniej osi ruszaliśmy najpierw do przodu, to po wyłączeniu trzeba się cofnąć). Jednak był to standard w tego typu pojazdach z tamtych lat. W sumie, dobre i to, bo pierwsze wersje nie miały automatycznych sprzęgiełek i po włączeniu 4x4 należało wyjść z auta, a następnie załączyć je ręcznie na obydwu przednich kołach...
Standardowe zawieszenie oferuje 20cm prześwit w najniższym miejscu, co jest sporym plusem. Szerokie i wysokie opony również pomagają w pokonywaniu krawężników i dodają atutów w terenie, gdzie zwykłe auta nawet nie wjadą wieszając się na zjeździe z asfaltu.
Dobrą opcją na słoneczne i upalne dni jest możliwość zdjęcia dachu, który mieści się w bagażniku. Wtedy już pełen bulwar - laseczki z przedniej szyby trzeba skrobaczką do lodu zdzierać :P "Cabrio zimą to tragedia, zimno jak cholera!" - guzik prawda! Ogrzewanie jest wystarczające, a i wnętrze nie wychładza się zbyt szybko. Trzeba tylko uważać na elementy typu szyby, które lubią sobie pęknąć przy uderzeniu, jeśli mają na karku już parę lat. Na szczęście, zainwestowałem w nowe poszycie i, jak na razie, mam z tym spokój :)
W środku nie ma zbyt wiele miejsca, jednak czego oczekiwać po aucie o długości ok. 3,6m. Dwa fotele z przodu, dwa z tyłu, praktycznie brak bagażnika. Również z powodu długości auta trochę trzepie na wybojach, ale można się przyzwyczaić, chyba, że ktoś całe życie jeździł Francuzami, to może być ciężko...
Pomimo swojego wieku Suzuki posiada dość bogate, jak na ówczesne lata, wyposażenie.
Elektryka oryginalna:
- centralny zamek
- el. szyby
- el. lusterka
- el. ustawianie świateł
- immobilizer
Elektryka - moje dodatki:
- CB radio
- halogeny
- światła dzienne
- pilot do centralnego
- podświetlenie schowka (brakowało mi go w nocy :P)
Inne:
- wspomaganie kierownicy
- hak
- oryginalne alufelgi
- oryginalne poszerzenia progów i nadkoli + osłona na koło zapasowe + przednie orurowanie (wersja JLX)
W sumie, do pełnej opcji brakuje jedynie ABS, klimatyzacji i skóry (poduszki powietrzne w tamtych latach nie były chyba jeszcze oferowane).
No...to ładny referat mi się zrobił ;) Jeśli coś mi się przypomni, to dopiszę :D
Poza Vitarą dodam, że od czasu do czasu zobaczyć mnie można w Volvo V40 rodziców. Sprzęty, które pokazywałem w tym temacie, Speedfight i DT, to już dla mnie historia (sprzedane). W międzyczasie pojawił się zabytkowy Komar 232 (dziś już odrestaurowany, również są plany pozbycia się go), Suzuki RM250 i od niedawna Dniepr MT12 z silnikiem boxer o pojemności 750ccm, którego zdjęcie możecie zobaczyć poniżej.