Wasze prawo jazdy...

To może i ja wypowiem się w tym temacie ;-)

Kursy zacząłem z maksymalnym wyprzedzeniem (3 miesiące przed osiemnastką), tj. wraz z początkiem czerwca 2011 roku. Założenie było proste - priorytet to kat. B, ale warto też zrobić A (po 1 - przyszłe plany kupna motocykla na drogę, po 2 - "ucieczka" przez przepisami, które mają wejść w 2013 roku [podział kat. A na podkategorie itp. - można poczytać w internecie], po 3 - taniej).

Godziny wyjeżdżone, wszystko załatwione, egzamin teoretyczny - 2 września roku pańskiego 2011, godzina 8.00. Tutaj był przeogromny stres, jednak udało się odpowiedzieć w niedługim czasie bezbłędnie na 24 pytania.

Dopiero 1,5h po wyjściu z sali miałem egzaminy praktyczne. Do tego momentu, przez długi czas oczekiwania zapewne, zdążyłem się nieco uspokoić. Najpierw motocykl - wylosowałem sprawdzenie płynu hamulcowego i świateł drogowych (nieco się zamotałem, bo kierownica przekręciła mi się tak, że włączały się postojowe, ale ogarnąłem to po chwili :-F ) oraz ósemka i slalom. Jazda po mieście - jeden błąd: "zmiana pasa ruchu". Sam nawet nie wiem, w którym momencie to zrobiłem, bo nie zostałem o tym poinformowany, ale mniejsza.

Po zejściu z Suzuki przesiadłem się od razu do Clio, które siedziało mi na ogonie podczas poprzedniego egzaminu. Warto dodać, że nie było w nim gumy na pedale hamulca :-F Tutaj los chciał, abym sprawdził tylne światło przeciwmgłowe i płyn chłodniczy - bez problemów. Dalej standardowo - łuk, górka i na miasto. Bodajże dwa skrzyżowania od wyjazdu z WORD zaliczyłem pierwszy błąd - "przekroczył pan prędkość" :-F Znak przed progiem zwalniającym był usytuowany jakieś 20-30m przed przeszkodą (znajdowała się za niewidocznym zakrętem, pewnie dlatego), tak z przyzwyczajenia niedohamowałem auta i przekroczyłem prędkość o prawie 10km/h :-F Kolejnym błędem był wyjazd z parkingu, gdzie byłem przekonany, że jestem na drodze jednokierunkowej (stres...) i wyjechałem bardziej na środek jezdni aniżeli na swój pas ruchu, przez co przyblokowałem jeden z jadących pojazdów z naprzeciwka, jednak nie było to wymuszenie pierwszeństwa, a "błąd zachowania wobec innych uczestników ruchu", ponieważ nie był on nawet zmuszony do hamowania. Dalej było już gładko. I po stresie. Dzięki temu mam zabindowaną makulaturkę z literkami A i B :)

Szerokości dla wszystkich aktualnych i przyszłych kierowców ;-)
No i ja muszę się pochwalić. Kurs zacząłem ponad 2 miesiące przed 18 urodzinami. Trochę zawaliłem po ukończeniu teorii, bo umawiać się trzeba było na jazdy z 2 tygodniowym wyprzedzeniem. Skończyło się na tym, że jazdy zakończyłem w dniu 18 urodzin, wtedy także zdałem wewnętrzny.
Najbliższy wolny termin jaki dostałem to 15 listopada. Zdecydowałem się wziąć dodatkowe dwie godziny dzień wcześniej, żeby odświeżyć sobie trochę prowadzenie samochodu.

15 listopada, godzina 7:00 zaczynam teorię - pytania trafiły mi się banalne, na wszystkie odpowiedziałem prawidłowo. Na praktyczny przyszło mi jednak trochę poczekać bo ponad 2 godziny. W pewnym momencie zacząłem się już denerwować bo niektóre osoby, które zdawały teorię o godzinie 8 zaczęły jeździć.
W końcu jednak udało się, usłyszałem swoje imię i nazwisko. Dowiedziałem się, że komputer wylosował mi płyn do spryskiwaczy i światła drogowe. Płyn do spryskiwaczy szybko opisałem jednak ze światłami drogowymi miałem problem. Ze stresu próbowałem bez włączenia świateł mijania włączyć drogowe - da się, ale tylko chwilowo. Po chwili zorientowałem się, że nie włączyłem mijania - egzaminator pokręcił głową i poprosił, żebym powiedział jaka kontrolka się zaświeciła (momentalnie odpowiedziałem, że niebieska).

Łuk i ruszanie pod górkę poszły jak z płatka. Po wyjechaniu w miasto zawróciłem na 3. Pierwsza sytuacja, przy której mógł mnie oblać to parkowanie prostopadłe. Wybrał mi dość ciasne miejsce, udało mi się jednak bez większych problemów zaparkować. Nie wiem czy udałoby mu się otworzyć drzwi, ale zaparkowałem tak, że oboje mieliśmy tyle samo miejsca na wyjście. Problem zaczął się przy wyjeździe. Nie zdawałem sobie z tego sprawy jak bardzo mam skręcone koła. Mało brakowało, a przerysowałbym samochód z prawej strony, zwrócił mi na to uwagę 2 razy. Po drugim razie zdecydowałem się wyjechać prawie bez skręcania. Pojechałem dalej.

Kolejny, wydaje mi się, że już ostatni moment kiedy mógł się pokusić o oblanie mnie, był jak wyjeżdżałem z drogi jednokierunkowej podporządkowanej i miałem skręcić w lewo. Wiadomo do lewej strony, jednak samochody były tak zaparkowane, że prawie nic nie widziałem. Nauczony z jazd powiedziałem na głos, że muszę się trochę wysunąć, ponieważ nic nie widzę. Najpierw zadbałem o stronę lewą, kiedy obróciłem się w prawo zobaczyłem jadące auto. Ja sam się ledwo toczyłem, natychmiast wcisnąłem pedał hamulca, poczułem jednak, że dość łatwo poszło - egzaminator też dał po hamulcach jednak nie powiedział ani słowa.

Miałem jeszcze jedną wątpliwą sytuację kiedy to na dość sporym skrzyżowaniu przygotowany do skrętu w lewo zostałem na środku, a samochody już ruszyły. Jako tako się schowałem i czekałem znowu na zielone. Tutaj też nie odezwał się ani słowem.
Potem już wróciłem do ośrodka. Dostałem ochrzan za światła drogowe, bo to wstyd oraz usłyszałem, że nie mam za grosz dynamiki jazdy. Człowieku ja tu nie przyjechałem się ścigać! xd Argumentował mi to tak, że w miejscu gdzie jest ograniczenie do 40 jechałem 30, zapomniał tylko, że była to droga zaraz po wyjeździe z MORD'u i chciałem wyczuć auto. Najważniejsze jest jednak to, że zdałem i jestem w tych 33% Polaków, którzy zdali za pierwszym razem! :mrgreen:

Trochę się rozpisałem xd
Obrazek
Odkopię :-P

Ja mam zamiar zdać prawko po skończeniu matur, ale w sumie mogę się na kurs zapisać już w lutym następnego roku. Nie widziałem sensu robienia prawka 2-3 miesiące przed 18. urodzinami, bo po co? Studentowi myślę, że bardziej przyda się samochód, ale jak już ktoś chce robić prawko w liceum to jego sprawa.

nivener napisał(a):
- nie jeździjcie zbyt dużo przed rozpoczęciem jazd - wbrew pozorom to nie pomaga, a wręcz bardzo przeszkadza: bardzo łatwo jest nabrać złych nawyków, których potem bardzo ciężko jest się oduczyć. Złe nawyki potrafią skutecznie rozwalić egzamin. Najlepiej na czysto podejść do jazd, i nauczyć się jeździć właśnie na kursie.


Bez przesady. Możliwe, że tak było w twoim przypadku, ale ja właśnie póki tego prawka nie mam tata uczyć mnie jeździć swoim samochodem (Honda CR-V, rocznik 2000) na starym placu manewrowym gdzieś na Prawobrzeżu Szczecina. Jak na razie idzie mi świetnie, choć jeżdżę cały czas na placu na pierwszym biegu, ale trochę wprawy i bez problemu będę mógł przejść do dwójeczki :-) Mam co prawda problem ze spuszczaniem sprzęgła (zdarza mi się puszczać go zbyt gwałtownie przez co samochód szarpie, a silnik czasem i gaśnie), ale i tak ostatnio to nieco poprawiłem. Myślę, że jak nauczę się podstaw tak prywatnie przy pomocy taty, to później łatwiej mi pójdzie na egzaminie. A złych nawyków nie nabieram i bardzo dobrze mi się jeździ ;)

Cóż widzę, że niektórzy się nieco stresowali na egzaminie, no w sumie bycie kierowcą to ogromną odpowiedzialność i zgadzam się, że na drodze trzeba myśleć. Ale niektórzy (z tego co widzę na ulicach) jednak nie myślą... Co do samochodu, to upatrzyłem sobie auto marki Volskwagen. Ta marka to dowód na potęgę i solidność niemieckiej motoryzacji, zaraz po Mercedesach. Na pierwszy raz wystarczy Golf IV. Patrzyłem opinie w Internecie i w 100% się z nimi zgadzam. Oczywiście, jak każde auto ma także i wady, ale są one do zniesienia. Nie mogę się doczekać momentu przystąpienia do egzaminu :-D Wszystkim, którzy jeszcze nie zdawali, życzę powodzenia!
Ostatnią rzeczą, jaką facet chce oglądać na koniec dnia, jest żona - Al Bundy
Prawko to ja zacznę robić teraz zimą. Niestety nie mam jeszcze osiemnastki i muszę jeszcze trochę poczekać.
Tak to jest jak ma się auta, a prawka nie...
Obrazek
Świat, gdzie istnieją tylko zwycięzcy, gdzie panuje pokój. Świat wypełniony jedynie miłością. Chcę dać początek światu, zawierającemu jedynie te pojęcia.
Madara Uchiha
Ponownie odkopię.

Dzisiaj, dokładnie o godzinie 10.01, usłyszałem werdykt od egzaminatora... ZDAŁ PAN EGZAMIN. Podczas, gdy on pisał na arkuszu wyraz "Pozytywny" kwitł mi taki banan ma mordzie, że mało co nie krzyknąłem z radości :-D Johnny kierowcą :-P Wszystko super, ale chciałbym najpierw opowiedzieć moją historię dotyczącą zmagań nad uzyskaniem prawka.

Otóż kurs na prawo jazdy rozpocząłem nieco ponad... 10 miesięcy temu, a dokładnie pod sam koniec maja. Po szkleniu teoretycznym przyszedł czas na szkolenie praktyczne. Na początku nie było łatwo. Popełniałem wiele prostych błędów, ale nie wątpiłem we własne siły. Czas mijał, postępy były i przyszedł czas na wewnętrzny egzamin teoretyczny, który zdałem za 2 podejściem. Nieco lepiej było z egzaminem wewnętrznym praktycznym, który zdałem za pierwszym ;-) Miałem tylko jeden błąd (bodajże jazda drogami dwukierunkowymi jednojezdniowymi), a tak poza tym to super :-) Wszystko to działo się w połowie września. Po dopełnieniu wszystkich formalności związanych z zapisaniem się na wyrocznię w WORDZIE, przyszedł czas na egzamin teoretyczny, który zdałem za 1 podejściem pod koniec września. Otrzymałem 69 punktów (mmm... :-> ). W połowie października przyszedł czas na praktyczny egzamin państwowy. I tu zaczęły się schody... Chciałbym wspomnieć, że dzisiejszy zdany egzamin był moim czwartym podejściem. Pierwsze dwa egzaminy oblałem jeszcze na samym placu (jazda po łuku) :-/ Przed trzecim egzaminem (koniec listopada) wykupiłem sobie jazdy doszkalające w moim OSK i już czułem się na siłach, żeby tym razem zdać. Niestety, nie udało się. Wyjechałem z placu, ale łuk zaliczyłem dopiero za drugim podejściem. Egzaminator oblał mnie na parkowaniu skośnym (dwukrotne najechanie na linię), z czym do dzisiaj czuję się średnio na jeża. Wkurzyłem się trochę, ale i tak nie postanowiłem odpuścić. Podjąłem decyzję, że zrobię sobie zimową przerwę, a od wiosny dokupię sobie godzinki i zapiszę się ponownie na egzamin. I tak się stało. W marcu poszedłem do WORD-u w Szczecinie i ustaliłem termin na 1 kwietnia.

Po przypomnieniu sobie zasad ruchu i techniki kierowania pojazdem w szkole jazdy, przyszedł czas egzamin państwowy. Egzaminatorem okazał się poważny, spokojny starszy facet z wąsikiem (ok. 50-60 lat). W pierwszym zadaniu musiałem włączyć światło przeciwmgłowe tylne i wskazać poziom płynu chłodniczego. To było banalne. Łuk i górka poszły łatwo, mimo że nie zawsze czułem się pewnie na łuku). Na mieście popełniłem 5 błędów: Jazda drogami dwukierunkowymi jednojezdniowymi (już przy samym wyjeździe z ośrodka były takie dwa pasy i znak poziomy, których nie przyuważyłem i egzaminator mnie upomniał), Przejazd przez skrzyżowania z sygnalizacją świetlną (przy nieczynnej sygnalizacji świetlnej obowiązywał znak pierwszeństwa przejazdu. Miałem za zadanie zmienić pas ruchu, ponieważ skręcałem w lewo, ale towarzyszył mi autobus. Zestresowałem się trochę i zatrzymałem się na pasie, a zdziwiony egzaminator pyta się mnie dlaczego i poinformował o nieprawidłowym wykonaniu zadania. Szczęście, że nikogo za mną nie było...), Zmiana pasa ruchu (przy wcześniejszej sytuacji najechałem na linię pojedynczą ciągłą), Zmiana kierunku jazdy w lewo i w prawo (przy innym skrzyżowaniu za późno zasygnalizowałem swoje zamiary), Zachowanie w odniesieniu do znaków poziomych (pierwsza sytuacje przy wyjeździe z ośrodka). Po wróceniu do WORD-u wiadomo co było :-)

Egzaminator zanim wręczył arkusz, miał oczywiście kilka uwag co do mojej jazdy. Omówił w/w błędy i uznał, że moja jazda była zbyt defensywna, nie mogę zachowywać się nadto zachowawczo przy np. ustępowaniu pierwszeństwa na skrzyżowaniu. Jestem tego wszystkiego świadomy, ale jak będę po odebraniu prawka często jeździł, to nabiorę praktyki i wprawy ;-)
Ostatnią rzeczą, jaką facet chce oglądać na koniec dnia, jest żona - Al Bundy
Gratuluję, Johnny!
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Ja prowo jazdy na kat. B. Robiłem zaraz po moich 18 urodzinach. Już nawet nie pamiętam dokładnej daty, ale był to na pewno marzec 2006 roku. Nawet całego przebiegu egzaminu nie pamiętam, ale raczej obyło się bez większych incydentów, skoro zdałem za pierwszym razem. Jeżeli o stres chodzi, to takowy mi raczej nie dokuczał. Miałem już sporą wprawę za kierownicą, bo od 16 roku życia czasami jeździłem pod czujnym okiem ojca. Szczerze mówiąc, to niezbyt przywiązywałem wagę do zdania egzaminu w tym konkretnie terminie. Byłem pewny siebie i dobrze czułem się za kierownicą. Wtedy wchodziły te nowe przepisy odnośnie egzaminów praktycznych (nie wiem, czy nadal obowiązują) i tak po prawdzie, to nawet nie wiedziałem w co się pakuję. Zdecydowałem, że nawet jeżeli nie zdam, to zobaczę jak to wszystko wygląda i następnym razem spróbuję zdać. Okazało się, że to nic prostrzego i zdałem praktycznie bezbłędnie za pierwszym razem.
Teraz jeszcze rozmyślam zrobienie prawa jazdy na ciężarówkę, ale jakoś mi się ogon to tego nie pali.

Do wszystkich, którzy dopiero będą zdawać: Nie stresować się, wyspać się przed egzaminem, zjeść coś porządnego, nie brać żadnych środków uspokajających, bo to nie dość, że nie pomaga, to jeszcze usypia czujność na drodze, która jest punktowana i to wyskoko na egzaminie. Nie stresować się, że nie zdacie. Idźcie tam na wyj*banym. Od paierka w portfelu jeszcze nikomu jaja nie urosły, a od jego braku świat się nie zawali ;-) Jeżeli będziecie myśleć w ten sposób, to gwarantuję wam, że o stresie, który jest największym wrogiem podczas egzaminu możecie zapomnieć.
„An eye for an eye makes the whole world blind.”
~Mahatma Gandhi