Redakcja
515
Empire Bay, 1 pazdziernika 1951,
Vito Scaletta wyglądał przez okno swojego nowego mieszkania w East Side, sącząc szkocką. Rozmyślał nad swoim życiem, nad ostatnimi wydarzeniami. Widział ludzi idących ze swoimi problemami do pracy, przybijała go jesień. W jego mieszkaniu rozległ się dzwonek. Niechętnie poszedł otworzyć drzwi. U progu stał Leo Galante.
- Dzieciaku, tak wcześnie a ty już pijesz?
- Cześć Leo właź, nie mam ostatnio ochoty na żarty.
Leo od razu rozgościł się, siadając na wygodnej skórzanej kanapie. Mieszkanie Vita było urządzone w stylu lat 40. Ponure sine kolory, okazałe, potężne meble. Na stole, obok whisky stało zdjęcie Joe. Leo rzucił z patosem:
- Nie można było inaczej, jedyne co mogłem zrobić, to zapewnić twojemu kumplowi godne miejsce spoczynku, nie leży na dnie zatoki z podoczepianymi do worka kamieniami.
- Leo, oszczędź sobie, to zamknięta historia, - powiedział Vito – Po co właściwie przyszedłeś?
- Frank nie zgodził się abyś po tym wszystkim dołączył do nas, ale chętnie widzi twoją dupę w charakterze współpracownika.
- Współpracownika? – zapytał Vito pociągając porządnego łyka ze szklanki.
- Ta, da się z tego wyżyć, poza tym wiesz, czasem potrzebny jest ktoś kto nie jest kojarzony z Rodziną.
- I tak nie mam lepszego zajęcia.
- Ok, pamiętaj tylko że jeśli cos zjebiesz nie będziesz mógł liczyć na Naszą pomoc. Mam dla Ciebie bilet, pojedziesz do Lost Haven, załatwisz dla mnie kilka spraw, których nie zdążyłem dokończyć. Tu masz klucze i adres mojego apartamentu w Oakwood. Pobędziesz tam kilka dni, poobserwujesz dla mnie kilku ludzi. Na dworcu spotkasz się z naszym człowiekiem który da ci informacje.
– Leo podniósł się z kanapy, założył kapelusz i ruszył w kierunku drzwi.
- Hej, Leo jak poznam tego człowieka? – ruszył za nim Vito.
- On Ciebie pozna. – odrzekł łapiąc za klamkę
- A.. Leo.. dzięki za mieszkanie i no wiesz…
- Podziękujesz lojalnością dzieciaku.
Vito zamknął drzwi, zegarek pokazywał kwadrans po jedenastej. Pociąg był o siedemnastej. Vito był w tym wszystkim zagubiony, ledwo jego życie wywróciło się do góry nogami a już pchał się w kolejną sprawę, był jednym z tych ubogich chłopaczków którzy zapatrzeni na elity, chcieli każdym sposobem osiągnąć szczyty. Nie mógł sobie darować obietnicy złożonej Joemu że wszystko będzie w porządku. Mógł teraz leżeć 6 stóp pod ziemią zamiast niego, a on by wiódł życie jako Capo Falcone.
Tymczasem w Sokole Maltańskim śmietanka Empire Bay zebrała się na uroczystym szampanie. Don nie żyje. Przy kominku kilku facetów w garniturach oddaje szacunek nowemu Donowi. Jeden z nich, na wózku, po oddaniu honorów głośno wznosi toast.
- Niech żyje Don Eddie Scarpa
- Tony, kiedy idziemy potańczyć z tej okazji? – rozległ się wredny hihot ze strony Dona, wraz z nim zaczęła smiać się zniesmaczona cała sala, wszyscy wiedzieli o chamstwie, brutalności i nieobliczalności Eddiego.
Empire Bay zostało kompletnie przetasowane przez ostatnie wydarzenia, ale sytuacja wydawała się opanowana. Nikt już nie zaryzykuje kosztownej i wyniszczającej wojny, przynajmniej nie w tym czasie. Vito Scaletta, ubrany w typowy dla Włocha czarny garnitur z czarnym wąskim krawatem, wsiadał do pociągu odchodzącego do Lost Haven. Nie mógł doczekać się podróży, liczył na sen, którego ostatnio tak bardzo mu brakuje. Obawiał się przyszłości, nie wie, czy można jeszcze komuś ufać w jego świecie.
Podróż trwała sześć godzin z minutami, Vito, nie zmrużył nawet oka pogrążony w myślach.
Vito Scaletta wyglądał przez okno swojego nowego mieszkania w East Side, sącząc szkocką. Rozmyślał nad swoim życiem, nad ostatnimi wydarzeniami. Widział ludzi idących ze swoimi problemami do pracy, przybijała go jesień. W jego mieszkaniu rozległ się dzwonek. Niechętnie poszedł otworzyć drzwi. U progu stał Leo Galante.
- Dzieciaku, tak wcześnie a ty już pijesz?
- Cześć Leo właź, nie mam ostatnio ochoty na żarty.
Leo od razu rozgościł się, siadając na wygodnej skórzanej kanapie. Mieszkanie Vita było urządzone w stylu lat 40. Ponure sine kolory, okazałe, potężne meble. Na stole, obok whisky stało zdjęcie Joe. Leo rzucił z patosem:
- Nie można było inaczej, jedyne co mogłem zrobić, to zapewnić twojemu kumplowi godne miejsce spoczynku, nie leży na dnie zatoki z podoczepianymi do worka kamieniami.
- Leo, oszczędź sobie, to zamknięta historia, - powiedział Vito – Po co właściwie przyszedłeś?
- Frank nie zgodził się abyś po tym wszystkim dołączył do nas, ale chętnie widzi twoją dupę w charakterze współpracownika.
- Współpracownika? – zapytał Vito pociągając porządnego łyka ze szklanki.
- Ta, da się z tego wyżyć, poza tym wiesz, czasem potrzebny jest ktoś kto nie jest kojarzony z Rodziną.
- I tak nie mam lepszego zajęcia.
- Ok, pamiętaj tylko że jeśli cos zjebiesz nie będziesz mógł liczyć na Naszą pomoc. Mam dla Ciebie bilet, pojedziesz do Lost Haven, załatwisz dla mnie kilka spraw, których nie zdążyłem dokończyć. Tu masz klucze i adres mojego apartamentu w Oakwood. Pobędziesz tam kilka dni, poobserwujesz dla mnie kilku ludzi. Na dworcu spotkasz się z naszym człowiekiem który da ci informacje.
– Leo podniósł się z kanapy, założył kapelusz i ruszył w kierunku drzwi.
- Hej, Leo jak poznam tego człowieka? – ruszył za nim Vito.
- On Ciebie pozna. – odrzekł łapiąc za klamkę
- A.. Leo.. dzięki za mieszkanie i no wiesz…
- Podziękujesz lojalnością dzieciaku.
Vito zamknął drzwi, zegarek pokazywał kwadrans po jedenastej. Pociąg był o siedemnastej. Vito był w tym wszystkim zagubiony, ledwo jego życie wywróciło się do góry nogami a już pchał się w kolejną sprawę, był jednym z tych ubogich chłopaczków którzy zapatrzeni na elity, chcieli każdym sposobem osiągnąć szczyty. Nie mógł sobie darować obietnicy złożonej Joemu że wszystko będzie w porządku. Mógł teraz leżeć 6 stóp pod ziemią zamiast niego, a on by wiódł życie jako Capo Falcone.
Tymczasem w Sokole Maltańskim śmietanka Empire Bay zebrała się na uroczystym szampanie. Don nie żyje. Przy kominku kilku facetów w garniturach oddaje szacunek nowemu Donowi. Jeden z nich, na wózku, po oddaniu honorów głośno wznosi toast.
- Niech żyje Don Eddie Scarpa
- Tony, kiedy idziemy potańczyć z tej okazji? – rozległ się wredny hihot ze strony Dona, wraz z nim zaczęła smiać się zniesmaczona cała sala, wszyscy wiedzieli o chamstwie, brutalności i nieobliczalności Eddiego.
Empire Bay zostało kompletnie przetasowane przez ostatnie wydarzenia, ale sytuacja wydawała się opanowana. Nikt już nie zaryzykuje kosztownej i wyniszczającej wojny, przynajmniej nie w tym czasie. Vito Scaletta, ubrany w typowy dla Włocha czarny garnitur z czarnym wąskim krawatem, wsiadał do pociągu odchodzącego do Lost Haven. Nie mógł doczekać się podróży, liczył na sen, którego ostatnio tak bardzo mu brakuje. Obawiał się przyszłości, nie wie, czy można jeszcze komuś ufać w jego świecie.
Podróż trwała sześć godzin z minutami, Vito, nie zmrużył nawet oka pogrążony w myślach.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."
Adam Miałczyński, Adaś.