Hollywood, 3 marca 1952,
Vito przechadzał się słonecznym Los Angeles. Zmierzał do prokuratora jak co dzień. Apartament prokuratora znajdował się w The Mayfar Hotel. Był urządzony w nowoczesnym stylu. Wszędzie w środku było pełno jaskrawych kolorów. Jedynie puchata sofa na środku pokoju zdawała się nie z tej epoki. Vito zastał prokuratora podczas jedzenia śniadania.
- Vito, siadaj. Dziś mamy wielką sprawę do załatwienia. – powiedział przeżuwając posiłek prokurator.
- Zamieniam się w słuch. – odparł siadając Vito.
- Dokerzy blokują port w Los Angeles. Ktoś im nagadał głupot o komunizmie. Heh, jak oni mogą wierzyć w to że każdy z nas może mieć tyle samo. Moje interesy są przez tą bandę nieuków zablokowane.
- Ok. Co mam zrobić? – zapytał Vito.
- Nauczysz pana Przewodniczącego amerykańskiego stylu życia. Tylko nie zabijaj go. Ktoś musi ich z powrotem przekonać do Ameryki.
- Ok. Do zobaczenia. – odrzekł Vito opuszczając pokój.
Komisja do spraw mafii zakończyła się pod koniec lutego. Leo czuł się bezpieczny ale do więzienia poszło wielu jego przyjaciół. Mimo kilku sukcesów Rodzina była coraz bardziej przybita do muru.
Vito dotarł na miejsce. Brama portu była oblegana przez strajkujących manifestantów. Wszyscy mieli komunistyczne hasła na sloganach. Dym z palących opon drażnił nos Vita. Podszedł do jednego ze stojących z boku demonstrantów.
- Słuchaj, gdzie znajdę przewodniczącego dokerów? – zapytał przyjaźnie Vito
- Spływaj koleś bo ci mordę obije. – odparł z wrogością robotnik
- Hej hej, nie tak ostro. Chce nagłośnić wasze żądania.
- Hm.. – mężczyzna wyraźnie się zainteresował – Ok. Chodź za mną. – odrzekł mężczyzna. Przewodniczący miał swoje biuro w budynku tuż przy wejściu do portu. Gabinet wyściełany był czerwonym dywanem, po środku stało okazałe dębowe biurko. Mężczyzna wyglądał jak typowy Żyd. Łysawy, z typowym załamaniem na nosie. Vito usiadł przed biurkiem. Facet który przyprowadził go do przewodniczącego wyszedł.
- A więc? – zaczął przewodniczący – Co pana sprowadza.
- Prokurator Kevin Stachowsky – odparł Vito wyciągając broń.
- C..Co? – wystraszył się przewodniczący. – Nie proszę nic mi nie robić.. Oni mają moją żonę i dziecko.. – rozpłakał się Żyd.
- Kto? – zapytał stanowczo Vito.
- Ludzie Erica Reilly. Oni, oni mi grozili…
- Kogo kurwa? .. – zapytał zdziwiony Vito. – Gdzie oni są…
- Nie wiem.. mówią, że widują ich za miastem w San Clemente. – odparł człowiek.
- Jeszcze dziś twoja rodzina wróci do domu. – powiedział Vito. – a ty zakończysz strajk.
- Tak.. tak.. proszę przekazać moje wyrazy szacunku dla pana Stachowskiego.
Vito wybiegł z portu. Podszedł do najbliższej buski telefonicznej.
- Prokurator Stachowsky? – zapytał Vito
- Vito! – ucieszył się prokurator. – Sprawa załatwiona?
- Nie. Potrzebuje informacji o Ericu Reilly i samochodu.
- Reilly, Irlandczyk na usługach Cohena, ale kiedy ten siedzi w więzieniu, zdaje się że Eric przejął jego wszystkie interesy. Może łączy go współpraca z senatorem Lehmanem. Przesiadują w San Clemente za miastem. Jesteś pod portem?
- Tak. – odparł Vito.
- Zaraz podjedzie po ciebie Johnny.
- Ok. Czekam. – Vito odłożył słuchawkę aparatu.
Minął kwadrans kiedy zza rogu wyjechało z piskiem opon czarne Porshe 356 z Johnnym za kierownicą. Pojechali do San Clemente, które było zapadłą dziurą z rybackim portem. Wszędzie pałętali się pijacy. Vito wyszedł do jednego z nich.
- Wiesz coś o Irlandczykach w mieście?? – Zapytał Vito wymachując pijaczkowi dwoma banknotami studolarowymi przed nosem.
- Ag.. yy tak, wiem.. – pijaczek szarpnął pieniądze – jedźcie na stare lotnisko wojskowe.
Vito wsiadł do samochodu, Johnny ruszył.
Przed bramą Vito wziął Thompsona znajdującego się pod fotelem.
- Johnny, przejedź przez tą jebaną bramę i jedź dookoła lotniska.
Johnny ruszył podnosząc kurz i przebił się przez bramę. Irlandczycy zaczeli wychodzić z trzech baraków umieszczonych w połowie pasa startowego, Vito ostrzeliwał ich z karabinu. Padali w biegu nie oddając ich stronę nawet strzału. W pewnym momencie jeden z baraków wybuchł. Vito zauważył furgonetkę Chevrolet wyjeżdżającą z hangaru i jadącą w ich stronę. Oddał w jej kierunku kilkanaście strzałów kiedy furgonetka zjechała na bok i rozbiła się o reflektory lotniska. Vito i Johnny podbiegli do furgonetki otwierając jej tylne drzwi. Na podłodze leżała kobieta z chłopcem zakneblowani i skrępowani. Johnny oswobodził ich i kazał im uciekać. Kobieta wystraszona pobiegła z dzieckiem czym prędzej w stronę bramy. Vito podszedł do szoferki. Ujrzał Erica Reilly z dziurą w głowie. Vito schował broń, odpalił papierosa i wraz z Johnnym wsiedli do Porshe. Odjechali do prokuratora.
Hollywood, 20 marca 1952,
Vito przemierzał Porsche 356 ulice Hollywood roszone deszczem. Zatrzymał się przy Hotelu Mayfar. Senator Stachowsky czekał na dole z papierosem w ustach i gazetą pod pachą. Podbiegł do samochodu i wsiadł do niego.
Jedź Vito na lotnisko. - powiedział przez zęby.
Coś się stało Kevin?
Lehman ubiega się o nominacje prezydencką. Jedziemy do Lost Haven.
Lot minął bez przeszkód, ale oboje nie zmrużyli nawet oka. Stachowsky opowiedział Vito swoją historię. Stachowsky urodził się w Polsce, w 1914 roku, w 1933, tuż po ukończeniu szkoły, wstąpił do Wojska Polskiego. Był oficerem odpowiedzialnym za zaopatrzenie swojej jednostki więc ustawiał przetargi. W maju 1939 trafił do Ambasady RP w USA, jej pracownikiem był też pewien urodzony w Stanach Polak żydowskiego pochodzenia, Lehman. Później trafił do Anglii, do oddziałów polskich. Walczył razem z brygadą spadochronową w Holandii. Po wojnie wrócił do Stanów, zmienił imię na bardziej amerykańskie. Pracował u Lehmana, brał udział w jego interesach. Ich drogi rozeszły się w 1948 roku, kiedy Lehman był już senatorem. Kazał zabić Stachowskiego, ale ten, został przypadkowo uratowany przez ludzi Cohena. Zdobył dyplom studiów prawniczych, a Mafia zrobiła go prokuratorem w Hollywood. Na lotnisku Lost Haven prokurator bez słowa podszedł do beżowego Hudsona Commodore. Vito, pomagał zapakować przypadkowej kobiecie torbę do samochodu.
Vito, pakuj swoją dupe do środka, nie mamy czasu. - zawołał prokurator naciskając parę razy klakson. Vito wsiadł do auta.
Podjechali do nowowybudowanego Hotelu Buena Vista. Nagle prokurator zauważył wyjeżdżającego Lincolna Continentala i otworzył do niego ogień wyciągając pistolet z kabury.
Spóźniliśmy się. Vito strzelaj!.
Vito otworzył ogień ze swojego Colta. Samochód, powoli zjechał na przeciwny pas gdzie uderzyła w niego hamująca ciężarówka. Auto zapaliło się. Prokurator i Vito odjechali szybko w stronę Downtown.
Kto to właściwie kurwa był? - zapytał Vito.
Senator Lehman. Chyba mamy już to za sobą, - powiedział prokurator po czym zaczął się śmiać.
Zjechali do Hotelu Corleone. W wieczornych wiadomościach podano, że senator Lehman nie żyje.
Teraz Vito, to my możemy wszystko – powiedział prokurator racząc się piwem.
A Eddie? - zapytał Vito?
Eddie teraz stracił swój zasięg. Zostało mu najwyżej Empire Bay. Mam dla Ciebie prezent. Dwa bilety do Europy, zabierz tą swoją dziewuszke i odpocznij. Będę czekać.
Vito podziękował, i poszedł do telefonu zadzwonić do Alice.
Kilka dni później na pogrzebie Senatora w podwaszyngtońskim Arlington zebrali się wszyscy gangsterzy, którymi opiekował się Lehman. Mogli się pozabijać, czekać w spokoju aż pozabijają ich inne gangi, lub wybrać swojego mentora. Pięć Nowojorskich rodzin oddzieliło się od reszty. Nie potrzebowali ich. Byli wystarczająco silni. Rozmowy trwały do późnej nocy. Pewien młody Don, zaoferował im przejęcie wszystkich innych interesów w Stanach i na Kubie, a może nawet odbicie Nowego Jorku spod panowania Piątki. Rozległ się toast i okrzyki. Eddie Scarpa, Cappo di tutti Capi, Niech Żyje Don Scarpa.
Empire Bay 13 czerwca 1952,
Vito wszedł do willi Galante. Nie zmieniła się ona wiele odkąd był tam ostatni raz. Goryl Leo zaprowadził go do jednego z pokoi na górze. Siedziało tam kilkoro ludzi, w tym prokurator Stachowsky.
Czołem dzieciaku, jak wakacje – rzcuił Leo
Dzięki, całkiem udane – odparł Vito
He, chyba nie dałeś całkiem odpocząć Alice? - zapytał prokurator wskazując pewną dwuznaczność swoim wyrazem twarzy.
Vito nie odparł nic.
Panowie, przejdźmy do interesów. Scarpa został Cappo di Tutti Capi rodzin z zachodu i południa Stanów, Pięć Rodzin zaszyło się w Nowym Jorku, a my zostaliśmy sami. Scarpa stracił wraz z Lehmanem znaczne wpływy w strukturach państwa, ale nie jest tak słaby żeby nie mógł nas dopaść. - opowiadał Leo. - Kevin, chciałbym żebyś trzymał rękę na pulsie, kiedy mój przyjaciel z Los Angeles będzie przejmował stare interesy Cohena. Teraz wam już dziękuje. Vito zostań proszę.
Vito czekał aż wszyscy wyjdą, po czym Leo rozpoczął rozmowę
Vito, chciałbym abyś miał ze sobą paru chłopaków, kiedy będziesz załatwiał interesy w Los Angeles. Chciałbym abyś został Capo.
Nie wiem co powiedzieć Leo, - powiedział bardzo zaskoczony Vito – Joe zawsze marzył o swoich rzołnieżach.
Tak, Joe... - odparł Galante – Polecisz do Los Angeles i Kevin przedstawi Cię Frankowi Artanisowi, mojemu przyjacielowi.
On będzie teraz moim Donem Leo? - Zapytał Vito.
Taak, dzieciaku. A teraz idź już, Kevin czeka na dole. - zakończył rozmowe Vito.
Przez jego głowę przetoczyło się milion myśli, wiedział że Joe byłby z niego dumny, ale nie mógł sobie wybaczyć że nic nie zrobił. Nie wiedział też co powie Alice, której obiecał skończyć z takim życiem.
W Los Angeles, Frank Artanis czekał na Vito w Hotelu Wildshire. Frank był pulchnym małym facetem z łysiną na środku głowy. Uwielbiał dobry styl i porządne ubrania. Vito zastał go w smokingu. Artanis siedział za biurkiem i palił cygaro. W pokoju stał jeszcze jego goryl Joe Picony. Rozmowa Vita z nowym Donem trwała do późnych godzin nocnych. Następnego dnia Frank zaprosił Vita na pole golfowe w Wildshire.
O, Vito, nasz nowy capo z Empire Bay – rzucił Artanis od wejścia do klubu.
Czołem Frank – przywitał się Vito, rozglądając się po pokoju. Siedziało w nim kilku chłopaków. Patrząc z zaciekawieniem na Scalettę.
Powitaj Vito twoich nowych ludzi. - powiedział do Vita Frank wrzucając cygaro do popielnicy i powoli wstając – Masz tutaj Jimmiego Catalinę, mojego współpracownika jeszcze z czasów Chicago. Ten mały narwaniec obok to Freddy Fist. Facet w białym garniaku nazywa się Giovani Agnelli ale wszyscy mówimy na niego Gio Rybka. Często ludzie których się z nim widzi znajdowani są w rzece. Pojedziecie do baru Californian. Tam czeka na ciebie reszta ekipy. Pokręcicie się po kilku lokalach i zaproponujecie im nową ochronę. Pora przejąć miasto.
Wszyscy wsiedli do czerwonego Hudsona Horneta. Po drodze rozmowa z gangsterami wydała się Scalettcie bardzo miła.
Los Angeles, 21 Grudnia 1952
Intesesy przebiegały bardzo dobrze. Mafia Artanisa przejęła dawne intesey Cohena i z całą pewnością rządziła miastem.Vito siedział jak co dzień w Californian i popijał kawę, kiedy dosiadł się do niego Picony. Picony był dwumetrowym tęgim mężczyzną który miał zdeformowaną twarz wskutek „wypadku w pracy”. Jego rodzice pochodzili z Grecji, ale zmarli w latach dwudziestych. Przygarnął go przyjaciel jego ojca, Włoch, od któego odziedziczył nazwisko. Całą II wojnę przesiedział w więzieniu, gdyż policja przyłapała go na włamaniu do domu sędziego okręgowego w Chicago. Joe należał już wtedy do mafii.
Vito, przychodzę od szefa. Spodziewamy się ogromnej dostawy opium z Azji, weź chłopaków i jedź do portu. Pojade z wami, ale raczej to pewna robota.
Ok, Joe. - odparł Vito. - W takim razie do dzieła.
Vito wykonał kilka telefonów. Po czym wyszedł z baru.
Przed portem wjazdu blokował stary biały Blackhawk, który natychmiast umożliwił wjazd Vito. Scaletta zaparkował przy kapitanacie, gdzie czekał na niego Carlo Torino, wysoki,
szczupły facet, w czarnym płaszczu z Thompsonem w ręku opuszczonym lufą w dół. Przywitali się i poszli do biura. Vito kazał porozstawiać się chłopaką wzdłuż doku, natomiast sam z Carlem i Joe poszedł na okręt ubić interesu. Gangsterzy zeszli na dół, podjechały 3 ciężarówki Studebaker z demobilu i rozpoczęło się pakowanie „prezentów”. Vito usłyszał huk gniecionej blachy i brzdęk tłuczonego szkła. Joe wyszedł za róg budynku zobaczyć, co się dzieje. Padł strzał po czym legł na ziemię z dziurą w głowie. Wszyscy natychmiast poukrywali się za portową infrastukturą. Z piskiem opon zza budunku wyskoczył radiowóz, a za nim kilka czarnych wozów FBI. Federalni natychmiast po wyjściu z aut otworzyli ogień. Regulalnej wymianie ognia towarzyszyły okrzyki trafianych na przemian policjantów i gangsterów. Vito wraz z Torino i Cataliną rzucili się do ciężarówek. Fist i Gio Rybka mieli kontrolować sytuację w porcie. Vito prowadził konwój. Staranował radiowóz i ruszył z pełną mocą w kierunku bramy. Blackhawk stojący przy wejściu został kompletnie zmiażdżony przez auto FBI. Po wyjeździe z portu wszyscy trzej się rozdzielili. Za Vito jechał jeden z radiowozów drogówki. Podjeżdżał raz z prawej, raz z lewej i był spychany przez ciężkiego Studebakera. W końcu Vito zepchnął wóz policyjny, który z impetem przejechał przez witrynę sklepu i wybuchł w środku budynku.
Za miastem, Vito wjechał na stare rancho. Na dziedzińcu czekały już dwie ciężarówki, a przy nich towar rozładowywali gangsterzy będący w porcie. Vito wysiadł i podszedł do drzwi domku. Widział pełno krwi na werandzie. Po wejściu do środka zobaczył lekarza ekipy i rannego Torino.
Nie przejmuj się Vito – zagaił Artanis – nie będzie z nim tak źle jak z Joe i innymi chłopakami. Wkurwia mnie tylko to że ktoś nas sypnął.
Nie ulega to wątpliwości Frank. - odparł Vito.
Dobrze że towar ocalał. Jedź do domu Vito. Przyjedź tu jutro rano.
Vito pojechał do Baru Californian. Po wypiciu kilku głębszych, zawołał go, ze słuchawką telefonu w dłoni, barman, Jimmy Conway. Vito podszedł do niego, i wziął słuchawkę.
Vito Scaletta, słucham?
Leo Gallante – usłyszał w odpowiedzi – Vito, musisz przyjechać do Empire Bay. Alice znaleziono martwą w jej mieszkaniu.
Co?! - odparł przestraszony Vito. Po chwili niezrozumiałego dla niego w tej chwili nawoływań Leo odparł: - Będę jutro. - po czym odłożył słuchawkę. Osunął się w dół baru po czym zakrył twarz dłońmi.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."
Adam Miałczyński, Adaś.