Mafia: The Epilogue

z racji awarii MT wypuściłem kilka fragmentów. Następny w połowie przyszłego tygodnia.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Empire Bay, 3 września 1941,

Słońce zachodziło właśnie nad Empire Bay. Ludzie zaczynali życie w nocnych klubach i restauracjach. Pod dom w Greenfield podjechał czarny Nash. Mężczyzna który z niego wysiadł w czarnym kapeluszu i z płaszczem przewieszonym przez przed ramie był lekko wystraszony. Rozglądał się długo, facet który wysiadł zza kierownicy szarpnął go lekko i podążyli w stronę domu.

- Tyle mogłem dla Ciebie zrobić, to już koniec tego wszystkiego.

- Dzięki Norman, nie widziałem żony prawie rok.

Mężczyzna przeszedł przez drzwi domu. Jego córka podbiegła do niego od razu, żona rozpłakała się na jego widok.
- Witam, pani Coulden. – Zawołał do niej, płacząc. Horror był już za nimi. James Coulden rozpoczął pracę jako kierowca w firmie transportowej. Rozwoził różne towary które przybywały do miasta statkiem bądź koleją. Jego żona, Eva zajmowała się dorastającą córką, 7 Grudnia 1941 roku USA przystąpiły do wojny. Coulden wkrótce został kierowcą w US Army, jednak udało mu się nie opuszczać kraju. Kiedy wojna się skończyła wydawało się że nic nie przeszkodzi ich szczęściu. James, coraz częściej zajmował się swoim ogrodem. 25 września 1951 roku jego córka była w szkole, żona Eva pracowała w sklepiku w Little Italy, a on podlewał trawnik. Pod dom podjechał czerwony Ford Thunderbird. Wysiadło z niego dwóch mężczyzn…


Thomas Angelo leżał w kałuży krwi na swoim trawniku. Mafia wykonała na nim wyrok. Policja nie odnalazła sprawców. Sarah i ich córka zostały objęte opieką policji, zamieszkały w małej mieścinie w Alabamie.

„Każdy człowiek decyduje sam jak urządzi swoje życie.”
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Tym razem krótkie. Brzmi jak jakieś epitafium, czy coś takiego... Szczerze mówiąc nie przypadło mi do gustu.
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Okolice Lost Haven, 17 października 1951
- Vito, słyszysz mnie? Vito? Kurwa trzeba zawieźć go do lekarza i to natychmiast. - rozległ się głos.

Na środku starej szopy Vito wisiał przywieszony do drewnianej belki, miał powyrywane paznokncie, rany na ciele dookoła których była spalenizna. Wszędzie spływała krew. Obok leżał akumulator, Vito był torturowany prądem.
Alice widziała jak mężczyzna każe wsiąść Vito do samochodu. Nie wracał całą noc więc sprawdziła kto do niego rano dzwonił. Udała się do restauracji Pepe, którą teraz prowadził jego syn, Vincenzo. Vinny milczał, nie mógł wyjawić zdesperowanej kobiecie z kim spotkał się jej wybranek. Kilka dni później do Alice zapukał postawny mężczyzna, który był człowiekiem Vinci. Alice opowiedziała mu całą historię. Leo powęszył, popytał, wszystkie tropy prowadziły do Senatora. Człowiek który został jego ogonem opowiedział consigliere Vinci, że Lehman często bywa na opuszczonej farmie za miastem. Rankiem 17 października odbito Vito. Senator był wściekły.

- Wypuściliśmy człowieka który był bardzo ważny w mafii. Możemy słono za to zapłacić.

Vito nie powiedział dla kogo pracował. Kilka dni później odzyskał przytomność. Przyszła odwiedzić go Alice, obok niej siedział Leo Galante.

- Hm, uh.. Gdzie ja jestem – zapytał przebudzony Vito.
- W szpitalu dzieciaku, było z tobą ciężko. – odrzekł z uśmiechem Leo.
- Czemu nie powiedziałeś mi jak się naprawdę nazywasz? – rzuciła zdenerwowana, ale ucieszona faktem przebudzenia Vito Alice
- Vito, zaopiekujemy si e twoją dziewczyną, nie może teraz chodzić sobie po ulicy, nie po tym wszystkim. – wtrącił Leo. – poza tym, dziewczyno, czy ty też byłaś do końca szczera z Vito?
- Co? Jak to? – rzucił Vito.
- Mój ojciec zginął w 1938 roku we Francji, był consigliere lokalnego Dona z Lost Haven. Został zamordowany przez mafię. – powiedziała Alice z łzami w oczach. – przyjęłam nazwisko po drugim mężu mamy.
- Pięknie… - powiedział Vito. Alice podeszła do niego i zaczęli się obejmować w geście przebaczenia.
- Leo, zabierz ją w bezpieczne miejsce, proszę Cię, prócz siostry która nie chce ze mną rozmawiać nie mam nikogo prócz niej na tym świecie. – powiedział błagalnie Vito.
- Masz to u mnie, dzieciaku, - Leo skierował wzrok w stronę Alice – zejdź na dół i poczekaj z Pepe, ja z Vito mamy jeszcze kilka spraw do omówienia.

Dziewczyna wyszła.

- Vito, przez całą tą sprawę Senator wzmocnił swoją ochronę, zapomnij na razie o tym żeby zniknął. Kiedy poczujesz się lepiej, wracamy do Empire Bay.
- Ugh.. Eddie i Don Vinci chyba nie chcą mnie tam widzieć.
- Spokojnie dzieciaku, nie pobędziesz tam długo
- Świetnie… - odparł Vito,
- Musze wracać. Zostanie z tobą kilku ludzi. Trzymaj się. – powiedział Leo wciągając płaszcz i wychodząc.

Wieczorem w Empire Bay miało dojść do spotkania Donów. Pod Empire Bay Building podjechał czarny Cadillac z Donem Vinci. Eddie Scarpa czekał w środku. Do Cadillaca podbiegło kilkoro ludzi z Thompsonami dziurawiąc go na wylot, wszędzie było pełno szkła i odprysków metalu. Stary Don otworzył drzwi i wysunął się z samochodu. Cały był zakrwawiony, krztusił się wypluwając krew. Do auta podszedł Scarpa.

- Twoje czasy minęły stary pryku – krzyknął oddając cztery strzały w stronę Vinciego.

Nocą przybył pociąg z Lost Haven. Capo rodziny Vinci podbiegł do wysiadającego Leo wraz z kilkoma ludźmi.
- Don Galante, sprawy przyjęły zły obrót. – powiedział oddając honor
- Don Galante? – zdziwił się strasznie Leo
- Frank Vinci nie żyje. Zabito go pod Empire Bay Building kiedy jechał na spotkanie z Eddie Scarpą.
- O mój Boże. Eddie rozpętał wojnę. Wszyscy ludzie tej nocy mają być aktywni. Dorwę tego sukinsyna jeszcze dziś. – Powiedział Leo ze złością
- Don Galante, zaszył się w swojej posiadłości. – odparł Capo,
Mężczyźni poszli w stronę parkingu.
Eddie Scarpa jeszcze długo tej nocy świętował w swojej willi.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
DOBRE! Akcja się rozwija, a akcja opowiadania częściowo pokrywa się z moim.
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Empire Bay, 26 października 1951

- Proszę się przedstawić - zażądał senator Lehman
- Leone Galante – padł głos z sali.
- Data i miejsce urodzenia?
- Messyna, 16 lipca 1887

W Waszyngtonie ruszyła Komisja Lehmana, która miała rozpracować powiązania mafijne w kraju. Był słoneczny dzień, kiedy Leo Galante jako pierwszy stawił się na przesłuchaniu. Frank Vinci nie żyje, a Eddie Scarpa święci swoje zwycięstwa. Obrady komisjii transmitowane są przez telewizję i radio. Naprzeciw Leo siedzi 5 facetów, błysk fleszy odbija się od jego zmęczonej twarzy.

- Czy współpracował pan w latach 1908-1951 z Franco „Frankiem” Vinci ? – zapytał senator Lehman
- Tak, byłem jego prawnikiem – odparł Leo
- Czy wie pan coś o charakterze… pracy pana Vinci? – senatorzy zachichotali.
- Pan Vinci prowadził kilka lokali gastronomicznych na terenie USA oraz zajmował się firmą deweloperską.
- Czy wie pan coś na temat wojny Moretti-Vinci? – zapytał inny senator.
- Nic mi o tym nie wiadomo, nie znam pana Moretti – odparł Leo.

Przesłuchanie Trwało sześć i pół godziny, Leo odpowiadał na każde z pytań wymijająco.

W Empire Bay Vito Scaletta jechał w tym czasie niebieskim Chryslerem New Yorkerem do mieszkania w East Side. Czuł na sobie ostatnie wydarzenia w swoim życiu. Empire Bay stawało się coraz bardziej żywe. Ludzie chodzili po sklepach, odpoczywali w parku, wszystko miało swój rytm. Vito wiedział o śmierci pana Vinci. Mimo, iż dla Leo był to cios, Vito było to na rękę. W końcu podjechał pod budynek. Otwierając drzwi od klatki schodowej podszedł do niego mężczyzna.

- Vito, przysyła mnie Don Galante, nazywam się Freddy Colino. Wejdźmy do środka.
Vito zaprosił faceta do środka, poczęstował go szklanką szkockiej.
- Vito, Don Galante chciałby abyśmy udali się do Hollywood do naszego pana prokuratora. – rzucił facet.
- W sprawie? – zapytał z zaciekawieniem Vito
- Naszemu prokuratorowi interesy idą coraz gorzej, Los Angeles zamienia się w kupę gówna. Złodziejaszki wybijają się między sobą. Ktoś musi wziąć sprawy w swoje ręce.
- Świetnie, nawet nie odpocząłem po ostatnim razie. – wtrącił Vito.
- A kto powiedział że to będzie lekka sprawa? – powiedział facet Galante. – Podjade po Ciebie jutro nad ranem. Nie odprowadzaj mnie do drzwi.
Mężczyzna opuścił mieszkanie, Vito pogrążył się w myślach. Myślał o Alice, kiedy nawet nie zorientował się jak szybko opróżnił butelkę whiskey. Nagle rozległ się dźwięk telefonu.
- Vito Scaletta, słucham?
- Tu Leo. Przesłuchanie się skończyło, był u Ciebie Freddy?
- Był. Mamy jechać do Hollywood.
- Tak. Zgadza się. Jedź do mojej willi w wolnej chwili. Czeka tam na Ciebie Alice.
- Alice??
- Tak, dzieciaku. A i jeszcze jedno, jesteś już członkiem Naszej Rodziny.

Leo kończąc zdanie rozłączył się. Vito natychmiast włożył marynarkę i pojechał do willi Leo. Przed willą stało kilkunastu uzbrojonych po zęby ochroniarzy. W domu Alice już na niego czekała. Po kilku czułych objęciach, wymianie pocałunków usiedli,

- Vito, co teraz będzie? Będziemy żyć jak szczury?
- Takie nasze przeznaczenie, takie mam zajęcie, wiesz o tym. – odparł Vito.
- Nie chce takiego życia, obiecaj mi że z tym skończysz – zażądała.
- Alice, to wszystko musi potrwać. Najwyżej za pół roku będziemy mieli własne, normalne życie. – powiedział Vito. Zwodził Alice. Wiedział że Rodziny nie można opuścić. Nie można tego rzucić jak normalnej pracy. Niedługo potem Vito opuścił rezydencje Galante.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Hollywood, 28 października 1951,

Obudzony Vito wyglądał ze swojego apartamentu w hotelu Roosevelt, na Santa Monica Boulevard. Widział miasto pełne życia, ale i grzechu. Widział miasto w którym robotnicy przeplatają się z gwiazdami filmowymi. Colino czyścił swojego Colta na kanapie kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

- Kto idzie? – zawołał Colino.
- Stachowsky – usłyszał głos po czym drzwi otworzyły się, a do mieszkania wszedł prokurator z aktówką pod pachą.
- Witam panie prokuratorze jak idą interesy? – zapytał Freddy
- Daj spokój Freddy. – odparł prokurator – słuchajcie, mam mało czasu. Załatwicie dla mnie pewną sprawę. Macie tutaj teczkę kapitana policji Hollywood niejakiego Roya Erla. Sprawa jest prosta. Trzeba sprawić żeby poszedł do piachu. Pan senator Lehman wraz z jego odejściem straci możliwość importu narkotyków do USA. A zgadnijcie kto ją zyska?
- Pan? – zapytał Vito.
- Dobrze myślisz chłopaczku. – odparł prokurator. – No, do roboty. Pan Kapitan o piątej wieczór zwykle kończy swoją pracę i idzie do klubu The Blue Room. Załatwcie panowie co trzeba. Żegnam.

Prokurator opuścił mieszkanie. Vito i Freddy zaczęli studiować aktówkę.

O 5 przed posterunkiem było pełno ludzi. Kapitan pokazał się w drzwiach, zszedł po schodkach i zniknął w swoim Cadillacu. Vito śledził kapitana, a Freddy na bocznym siedzeniu Chevroleta Styleline trzymał Thompsona i czekał na dogodny moment. W pewnym momencie oboje stanęli obok siebie na światłach. Freddy podniósł broń, ale wtedy padły dwa strzały, a Vito poczuł na sobie ciepłą maź. Kiedy spojrzał na kompana ten siedział nieruchomo z przestrzeloną głową a po jego ciele spływała krew. Kapitan ruszył z piskiem opon ze skrzyżowania. Vito ruszył za nim. Co chwila Vito zbliżał się do Cadillaca uderzając w niego. Na skrzyżowaniu Cadillac wpadł w poślizg i z ogromną prędkością wjechał w sklep. Vito zatrzymał pojazd i podbiegł do samochodu kapitana. Kapitana nie było w środku. Spojrzał na krew ciągnącą się od drzwi samochodu w stronę drzwi. Vito ruszył jej śladem. Po wejściu na zaplecze kapitan krwawił z czoła. Był oparty o regały w swoim zaplamionym bordowym garniturze. Stał ledwo, kołysał się. Oddał strzał ale chybił w Vita. Przewrócił się, upuścił broń. Vito podszedł do niego.

- Nie masz pojęcia synu, z kim zadarłeś, nie zrozumiesz tych sił. – wykrztusił ranny.
- Don Galante przesyła pozdrowienia – powiedział patetycznie Vito, po czym oddał trzy strzały w jego stronę. Dwa z nich trafiły w pierś, jeden zaś w głowę. Vito słysząc nasilający się dźwięk syren policji uciekł co sił w nogach.

Wieczorem w hotelu Roosevelt prokurator wydawał przyjęcie. Vito popijał szampana kiedy ten, podszedł do niego.
- Dobra robota, chłopczyku – burknął swoim przerażającym tonem.
- Dzięki, gorzej z Freddym – odparł Vito
- Tak, wiem.. niestety, takie życie. Zostaniesz jeszcze jako mój ochroniarz. Oficjalnie będziesz oczywiście prywatnym detektywem których tutaj pełno. Idź już na górę. Jutro o ósmej bądź po mnie.

Vito tej nocy jeszcze długo nie mógł zasnąć.
W Waszyngtonie Eddie Scarpa i senator Lehman dostawali szału. Stracili swoje główne źródło dochodów. Rodzina Galante uderzyła ich w miękkie podbrzusze.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
No cóż - trochę to ogrzewana "Śmietanka na kawie", a jeszcze bardziej "Lepiej do tego przywyknij" z Mafii I. Pomysł ze zmiana kierunku importu narkotyków był trafiony. Dobrze, że chociaż coś się stało z tym Freddy 'm, bo pomyślałbym, że aż przypaliłeś misję siódmą Mafii, jednak nie było najgorzej. Chyba, że baaardzo uraziłem ciebie tą opinią, w takim razie baaardzo przepraszam .
Obrazek
W sygnaturce nie ma żadnych ukrytych spiskowych teorii na temat forum lub osób z nim powiązanych...
he.. normalnie ją chyba skokopiowalem.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Tak nie napisałem. Po prostu historia trochę podobna do jednej z misji gry. Ale dla ciebie to przecież żadna różnica, no fakt.
(nie zapomniałem o tym, nie zapomniałem)
Obrazek
W sygnaturce nie ma żadnych ukrytych spiskowych teorii na temat forum lub osób z nim powiązanych...
Hollywood, 3 marca 1952,
Vito przechadzał się słonecznym Los Angeles. Zmierzał do prokuratora jak co dzień. Apartament prokuratora znajdował się w The Mayfar Hotel. Był urządzony w nowoczesnym stylu. Wszędzie w środku było pełno jaskrawych kolorów. Jedynie puchata sofa na środku pokoju zdawała się nie z tej epoki. Vito zastał prokuratora podczas jedzenia śniadania.
- Vito, siadaj. Dziś mamy wielką sprawę do załatwienia. – powiedział przeżuwając posiłek prokurator.
- Zamieniam się w słuch. – odparł siadając Vito.
- Dokerzy blokują port w Los Angeles. Ktoś im nagadał głupot o komunizmie. Heh, jak oni mogą wierzyć w to że każdy z nas może mieć tyle samo. Moje interesy są przez tą bandę nieuków zablokowane.
- Ok. Co mam zrobić? – zapytał Vito.
- Nauczysz pana Przewodniczącego amerykańskiego stylu życia. Tylko nie zabijaj go. Ktoś musi ich z powrotem przekonać do Ameryki.
- Ok. Do zobaczenia. – odrzekł Vito opuszczając pokój.
Komisja do spraw mafii zakończyła się pod koniec lutego. Leo czuł się bezpieczny ale do więzienia poszło wielu jego przyjaciół. Mimo kilku sukcesów Rodzina była coraz bardziej przybita do muru.
Vito dotarł na miejsce. Brama portu była oblegana przez strajkujących manifestantów. Wszyscy mieli komunistyczne hasła na sloganach. Dym z palących opon drażnił nos Vita. Podszedł do jednego ze stojących z boku demonstrantów.
- Słuchaj, gdzie znajdę przewodniczącego dokerów? – zapytał przyjaźnie Vito
- Spływaj koleś bo ci mordę obije. – odparł z wrogością robotnik
- Hej hej, nie tak ostro. Chce nagłośnić wasze żądania.
- Hm.. – mężczyzna wyraźnie się zainteresował – Ok. Chodź za mną. – odrzekł mężczyzna. Przewodniczący miał swoje biuro w budynku tuż przy wejściu do portu. Gabinet wyściełany był czerwonym dywanem, po środku stało okazałe dębowe biurko. Mężczyzna wyglądał jak typowy Żyd. Łysawy, z typowym załamaniem na nosie. Vito usiadł przed biurkiem. Facet który przyprowadził go do przewodniczącego wyszedł.
- A więc? – zaczął przewodniczący – Co pana sprowadza.
- Prokurator Kevin Stachowsky – odparł Vito wyciągając broń.
- C..Co? – wystraszył się przewodniczący. – Nie proszę nic mi nie robić.. Oni mają moją żonę i dziecko.. – rozpłakał się Żyd.
- Kto? – zapytał stanowczo Vito.
- Ludzie Erica Reilly. Oni, oni mi grozili…
- Kogo kurwa? .. – zapytał zdziwiony Vito. – Gdzie oni są…
- Nie wiem.. mówią, że widują ich za miastem w San Clemente. – odparł człowiek.
- Jeszcze dziś twoja rodzina wróci do domu. – powiedział Vito. – a ty zakończysz strajk.
- Tak.. tak.. proszę przekazać moje wyrazy szacunku dla pana Stachowskiego.
Vito wybiegł z portu. Podszedł do najbliższej buski telefonicznej.
- Prokurator Stachowsky? – zapytał Vito
- Vito! – ucieszył się prokurator. – Sprawa załatwiona?
- Nie. Potrzebuje informacji o Ericu Reilly i samochodu.
- Reilly, Irlandczyk na usługach Cohena, ale kiedy ten siedzi w więzieniu, zdaje się że Eric przejął jego wszystkie interesy. Może łączy go współpraca z senatorem Lehmanem. Przesiadują w San Clemente za miastem. Jesteś pod portem?
- Tak. – odparł Vito.
- Zaraz podjedzie po ciebie Johnny.
- Ok. Czekam. – Vito odłożył słuchawkę aparatu.
Minął kwadrans kiedy zza rogu wyjechało z piskiem opon czarne Porshe 356 z Johnnym za kierownicą. Pojechali do San Clemente, które było zapadłą dziurą z rybackim portem. Wszędzie pałętali się pijacy. Vito wyszedł do jednego z nich.
- Wiesz coś o Irlandczykach w mieście?? – Zapytał Vito wymachując pijaczkowi dwoma banknotami studolarowymi przed nosem.
- Ag.. yy tak, wiem.. – pijaczek szarpnął pieniądze – jedźcie na stare lotnisko wojskowe.
Vito wsiadł do samochodu, Johnny ruszył.
Przed bramą Vito wziął Thompsona znajdującego się pod fotelem.
- Johnny, przejedź przez tą jebaną bramę i jedź dookoła lotniska.
Johnny ruszył podnosząc kurz i przebił się przez bramę. Irlandczycy zaczeli wychodzić z trzech baraków umieszczonych w połowie pasa startowego, Vito ostrzeliwał ich z karabinu. Padali w biegu nie oddając ich stronę nawet strzału. W pewnym momencie jeden z baraków wybuchł. Vito zauważył furgonetkę Chevrolet wyjeżdżającą z hangaru i jadącą w ich stronę. Oddał w jej kierunku kilkanaście strzałów kiedy furgonetka zjechała na bok i rozbiła się o reflektory lotniska. Vito i Johnny podbiegli do furgonetki otwierając jej tylne drzwi. Na podłodze leżała kobieta z chłopcem zakneblowani i skrępowani. Johnny oswobodził ich i kazał im uciekać. Kobieta wystraszona pobiegła z dzieckiem czym prędzej w stronę bramy. Vito podszedł do szoferki. Ujrzał Erica Reilly z dziurą w głowie. Vito schował broń, odpalił papierosa i wraz z Johnnym wsiedli do Porshe. Odjechali do prokuratora.



Hollywood, 20 marca 1952,
Vito przemierzał Porsche 356 ulice Hollywood roszone deszczem. Zatrzymał się przy Hotelu Mayfar. Senator Stachowsky czekał na dole z papierosem w ustach i gazetą pod pachą. Podbiegł do samochodu i wsiadł do niego.
Jedź Vito na lotnisko. - powiedział przez zęby.
Coś się stało Kevin?
Lehman ubiega się o nominacje prezydencką. Jedziemy do Lost Haven.
Lot minął bez przeszkód, ale oboje nie zmrużyli nawet oka. Stachowsky opowiedział Vito swoją historię. Stachowsky urodził się w Polsce, w 1914 roku, w 1933, tuż po ukończeniu szkoły, wstąpił do Wojska Polskiego. Był oficerem odpowiedzialnym za zaopatrzenie swojej jednostki więc ustawiał przetargi. W maju 1939 trafił do Ambasady RP w USA, jej pracownikiem był też pewien urodzony w Stanach Polak żydowskiego pochodzenia, Lehman. Później trafił do Anglii, do oddziałów polskich. Walczył razem z brygadą spadochronową w Holandii. Po wojnie wrócił do Stanów, zmienił imię na bardziej amerykańskie. Pracował u Lehmana, brał udział w jego interesach. Ich drogi rozeszły się w 1948 roku, kiedy Lehman był już senatorem. Kazał zabić Stachowskiego, ale ten, został przypadkowo uratowany przez ludzi Cohena. Zdobył dyplom studiów prawniczych, a Mafia zrobiła go prokuratorem w Hollywood. Na lotnisku Lost Haven prokurator bez słowa podszedł do beżowego Hudsona Commodore. Vito, pomagał zapakować przypadkowej kobiecie torbę do samochodu.
Vito, pakuj swoją dupe do środka, nie mamy czasu. - zawołał prokurator naciskając parę razy klakson. Vito wsiadł do auta.
Podjechali do nowowybudowanego Hotelu Buena Vista. Nagle prokurator zauważył wyjeżdżającego Lincolna Continentala i otworzył do niego ogień wyciągając pistolet z kabury.
Spóźniliśmy się. Vito strzelaj!.
Vito otworzył ogień ze swojego Colta. Samochód, powoli zjechał na przeciwny pas gdzie uderzyła w niego hamująca ciężarówka. Auto zapaliło się. Prokurator i Vito odjechali szybko w stronę Downtown.
Kto to właściwie kurwa był? - zapytał Vito.
Senator Lehman. Chyba mamy już to za sobą, - powiedział prokurator po czym zaczął się śmiać.
Zjechali do Hotelu Corleone. W wieczornych wiadomościach podano, że senator Lehman nie żyje.
Teraz Vito, to my możemy wszystko – powiedział prokurator racząc się piwem.
A Eddie? - zapytał Vito?
Eddie teraz stracił swój zasięg. Zostało mu najwyżej Empire Bay. Mam dla Ciebie prezent. Dwa bilety do Europy, zabierz tą swoją dziewuszke i odpocznij. Będę czekać.
Vito podziękował, i poszedł do telefonu zadzwonić do Alice.

Kilka dni później na pogrzebie Senatora w podwaszyngtońskim Arlington zebrali się wszyscy gangsterzy, którymi opiekował się Lehman. Mogli się pozabijać, czekać w spokoju aż pozabijają ich inne gangi, lub wybrać swojego mentora. Pięć Nowojorskich rodzin oddzieliło się od reszty. Nie potrzebowali ich. Byli wystarczająco silni. Rozmowy trwały do późnej nocy. Pewien młody Don, zaoferował im przejęcie wszystkich innych interesów w Stanach i na Kubie, a może nawet odbicie Nowego Jorku spod panowania Piątki. Rozległ się toast i okrzyki. Eddie Scarpa, Cappo di tutti Capi, Niech Żyje Don Scarpa.




Empire Bay 13 czerwca 1952,

Vito wszedł do willi Galante. Nie zmieniła się ona wiele odkąd był tam ostatni raz. Goryl Leo zaprowadził go do jednego z pokoi na górze. Siedziało tam kilkoro ludzi, w tym prokurator Stachowsky.
Czołem dzieciaku, jak wakacje – rzcuił Leo
Dzięki, całkiem udane – odparł Vito
He, chyba nie dałeś całkiem odpocząć Alice? - zapytał prokurator wskazując pewną dwuznaczność swoim wyrazem twarzy.
Vito nie odparł nic.
Panowie, przejdźmy do interesów. Scarpa został Cappo di Tutti Capi rodzin z zachodu i południa Stanów, Pięć Rodzin zaszyło się w Nowym Jorku, a my zostaliśmy sami. Scarpa stracił wraz z Lehmanem znaczne wpływy w strukturach państwa, ale nie jest tak słaby żeby nie mógł nas dopaść. - opowiadał Leo. - Kevin, chciałbym żebyś trzymał rękę na pulsie, kiedy mój przyjaciel z Los Angeles będzie przejmował stare interesy Cohena. Teraz wam już dziękuje. Vito zostań proszę.
Vito czekał aż wszyscy wyjdą, po czym Leo rozpoczął rozmowę
Vito, chciałbym abyś miał ze sobą paru chłopaków, kiedy będziesz załatwiał interesy w Los Angeles. Chciałbym abyś został Capo.
Nie wiem co powiedzieć Leo, - powiedział bardzo zaskoczony Vito – Joe zawsze marzył o swoich rzołnieżach.
Tak, Joe... - odparł Galante – Polecisz do Los Angeles i Kevin przedstawi Cię Frankowi Artanisowi, mojemu przyjacielowi.
On będzie teraz moim Donem Leo? - Zapytał Vito.
Taak, dzieciaku. A teraz idź już, Kevin czeka na dole. - zakończył rozmowe Vito.
Przez jego głowę przetoczyło się milion myśli, wiedział że Joe byłby z niego dumny, ale nie mógł sobie wybaczyć że nic nie zrobił. Nie wiedział też co powie Alice, której obiecał skończyć z takim życiem.

W Los Angeles, Frank Artanis czekał na Vito w Hotelu Wildshire. Frank był pulchnym małym facetem z łysiną na środku głowy. Uwielbiał dobry styl i porządne ubrania. Vito zastał go w smokingu. Artanis siedział za biurkiem i palił cygaro. W pokoju stał jeszcze jego goryl Joe Picony. Rozmowa Vita z nowym Donem trwała do późnych godzin nocnych. Następnego dnia Frank zaprosił Vita na pole golfowe w Wildshire.
O, Vito, nasz nowy capo z Empire Bay – rzucił Artanis od wejścia do klubu.
Czołem Frank – przywitał się Vito, rozglądając się po pokoju. Siedziało w nim kilku chłopaków. Patrząc z zaciekawieniem na Scalettę.
Powitaj Vito twoich nowych ludzi. - powiedział do Vita Frank wrzucając cygaro do popielnicy i powoli wstając – Masz tutaj Jimmiego Catalinę, mojego współpracownika jeszcze z czasów Chicago. Ten mały narwaniec obok to Freddy Fist. Facet w białym garniaku nazywa się Giovani Agnelli ale wszyscy mówimy na niego Gio Rybka. Często ludzie których się z nim widzi znajdowani są w rzece. Pojedziecie do baru Californian. Tam czeka na ciebie reszta ekipy. Pokręcicie się po kilku lokalach i zaproponujecie im nową ochronę. Pora przejąć miasto.
Wszyscy wsiedli do czerwonego Hudsona Horneta. Po drodze rozmowa z gangsterami wydała się Scalettcie bardzo miła.



Los Angeles, 21 Grudnia 1952

Intesesy przebiegały bardzo dobrze. Mafia Artanisa przejęła dawne intesey Cohena i z całą pewnością rządziła miastem.Vito siedział jak co dzień w Californian i popijał kawę, kiedy dosiadł się do niego Picony. Picony był dwumetrowym tęgim mężczyzną który miał zdeformowaną twarz wskutek „wypadku w pracy”. Jego rodzice pochodzili z Grecji, ale zmarli w latach dwudziestych. Przygarnął go przyjaciel jego ojca, Włoch, od któego odziedziczył nazwisko. Całą II wojnę przesiedział w więzieniu, gdyż policja przyłapała go na włamaniu do domu sędziego okręgowego w Chicago. Joe należał już wtedy do mafii.
Vito, przychodzę od szefa. Spodziewamy się ogromnej dostawy opium z Azji, weź chłopaków i jedź do portu. Pojade z wami, ale raczej to pewna robota.
Ok, Joe. - odparł Vito. - W takim razie do dzieła.
Vito wykonał kilka telefonów. Po czym wyszedł z baru.

Przed portem wjazdu blokował stary biały Blackhawk, który natychmiast umożliwił wjazd Vito. Scaletta zaparkował przy kapitanacie, gdzie czekał na niego Carlo Torino, wysoki,
szczupły facet, w czarnym płaszczu z Thompsonem w ręku opuszczonym lufą w dół. Przywitali się i poszli do biura. Vito kazał porozstawiać się chłopaką wzdłuż doku, natomiast sam z Carlem i Joe poszedł na okręt ubić interesu. Gangsterzy zeszli na dół, podjechały 3 ciężarówki Studebaker z demobilu i rozpoczęło się pakowanie „prezentów”. Vito usłyszał huk gniecionej blachy i brzdęk tłuczonego szkła. Joe wyszedł za róg budynku zobaczyć, co się dzieje. Padł strzał po czym legł na ziemię z dziurą w głowie. Wszyscy natychmiast poukrywali się za portową infrastukturą. Z piskiem opon zza budunku wyskoczył radiowóz, a za nim kilka czarnych wozów FBI. Federalni natychmiast po wyjściu z aut otworzyli ogień. Regulalnej wymianie ognia towarzyszyły okrzyki trafianych na przemian policjantów i gangsterów. Vito wraz z Torino i Cataliną rzucili się do ciężarówek. Fist i Gio Rybka mieli kontrolować sytuację w porcie. Vito prowadził konwój. Staranował radiowóz i ruszył z pełną mocą w kierunku bramy. Blackhawk stojący przy wejściu został kompletnie zmiażdżony przez auto FBI. Po wyjeździe z portu wszyscy trzej się rozdzielili. Za Vito jechał jeden z radiowozów drogówki. Podjeżdżał raz z prawej, raz z lewej i był spychany przez ciężkiego Studebakera. W końcu Vito zepchnął wóz policyjny, który z impetem przejechał przez witrynę sklepu i wybuchł w środku budynku.

Za miastem, Vito wjechał na stare rancho. Na dziedzińcu czekały już dwie ciężarówki, a przy nich towar rozładowywali gangsterzy będący w porcie. Vito wysiadł i podszedł do drzwi domku. Widział pełno krwi na werandzie. Po wejściu do środka zobaczył lekarza ekipy i rannego Torino.
Nie przejmuj się Vito – zagaił Artanis – nie będzie z nim tak źle jak z Joe i innymi chłopakami. Wkurwia mnie tylko to że ktoś nas sypnął.
Nie ulega to wątpliwości Frank. - odparł Vito.
Dobrze że towar ocalał. Jedź do domu Vito. Przyjedź tu jutro rano.

Vito pojechał do Baru Californian. Po wypiciu kilku głębszych, zawołał go, ze słuchawką telefonu w dłoni, barman, Jimmy Conway. Vito podszedł do niego, i wziął słuchawkę.
Vito Scaletta, słucham?
Leo Gallante – usłyszał w odpowiedzi – Vito, musisz przyjechać do Empire Bay. Alice znaleziono martwą w jej mieszkaniu.
Co?! - odparł przestraszony Vito. Po chwili niezrozumiałego dla niego w tej chwili nawoływań Leo odparł: - Będę jutro. - po czym odłożył słuchawkę. Osunął się w dół baru po czym zakrył twarz dłońmi.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Las Vegas, 1 stycznia 1953

Vito nie otrząsnął się jeszcze po stracie ukochanej Alice. Wiedział że zrobiła to, bo nie chciała takiego życia. Życie gangstera zapewniało luksus, dobrobyt i szacunek ale mogło być bardzo krótkie. Na ceremonie pogrzebową w Lost Haven przybył nawet Eddie Scarpa. Vito wiedział że nie może być teraz słaby.
Wyglądał przez wielkie okna w swoim apartamencie w hotelu Sand. Wszędzie kłębił się pustynny kurz, który przenikał przez słońce. Apartament Vita urządzony był w nowoczesnym stylu. Jaskrawo zielone ściany przecinały się z czerwonymi meblami i niebieskim dywanem. Vito podszedł do popielniczki strzepnąć popiół z papierosa kiedy rozległ się telefon. Vito podszedł odebrać.

- Pan Scaletta? – rozległ się w słuchawce głos recepcjonisty – Pan Kevin Stachowsky czeka przy recepcji.

Vito zszedł na dół, przy recepcji czekał na niego Artanis i Stachowsky. W hallu kłębiło się dużo turystów którzy przybyli do Vegas świętować nowy rok. Uwagę Vita przykuł Artanis , który ubrany był w staromodny biały garnitur. Wyglądał jak makaroniarz z lat trzydziestych.

- Czołem chłopaki – zagaił Vito podchodząc do mężczyzn – co Was sprowadza za mną aż do Vegas?
- Interesy Vito, interesy – odpowiedział Artanis, przechodząc od razu do rzeczy – Vito, musimy przekonać właścicieli kilku kasyn żeby płacili nam za ochronę.
- Musiałeś zjawiać się tutaj we własnej osobie? – zapytał ździwiony Vito.
- Vito – wtrącił Stachowsky – To nie jest zwykły haracz. Popatrz tylko na przelewane tutaj pieniądze. Rodziny ze wschodniego wybrzeża wzięły sobie Kubę więc nam zostało Vegas. Musimy wejść w ten biznes jeśli chcemy coś znaczyć.
- Jedziemy do The Horseshoe. – powiedział Artanis wychodząc z Hotelu. Pod Hotelem czekało kilkoro chłopaków i dwa czerwone Oldsmobile 88.

The Horseshoe leżało w samym centrum Las Vegas, więc podróż nie trwała długo. Przed Hotelem odźwierny wprowadził „pielgrzymkę” do windy, na której wisiała tabliczka z napisem „wyłączona z użytku”. Po dojechaniu windą na 12 piętro i przejściu małego hallu weszli do okrągłego pokoju z przeszklonym sufitem gdzie przy stole siedziało kilku udziałowców kasyn. Wszyscy usiedli. Wokół nich biegali kelnerzy którzy donosili tylko drinki. Po przywitaniach i omawianiu mniej znaczących kwestii z drugiego końca stołu wstał William Trickott i rzucił w kierunku Artanisa :

- Dlaczego mamy płacić Wam za ochrone makaroniarskie brudasy? To czyste miasto, nie potrzebujemy ochrony w mieście gdzie hazard jest legalny. – sala wybuchnęła śmiechem podzielając jego opinię – Przychodzicie tutaj i żądacie sum od zysków? Jesteście śmieszni. W każdej chwili możemy sprzedać nasze kasyna Howardowi Hughesowi i dalej nimi zarządzać.

Artanis nawet nie spojrzał na właściciela The Trickot Casino, udając że nie słyszał zapytał jedynie czy może skorzystać z telefonu. Jeden z kelnerów podał mu telefon na poduszce, Frank wykręcił numer i powiedział tylko – Możecie. Po czym odłożył słuchawkę. Stachowsky wstał.

- Naprawde panowie chyba nie rozumiecie powagi sytuacji. – powiedział – The Sand i Horseshoe od dziś będą należeć tylko i wyłącznie do nas. Reszta płaci 20 % zysków od dochodu w kasynach. Hotele nas nie obchodzą. I proszę zadzwonić do pana Hughesa i zapytać o interesy ze mną.

Na Sali zapanowało ogromne ździwienie które przerwał nieodległy wybuch. Jeden z właścicieli odwrócił się do okna i krzyknął przestraszony. Trickot Casino płonęło.
- Panowie, do zobaczenia w The Sand w przyszłym miesiącu. – powiedział Artanis wychodząc z Vitem i Stachowskym. Dwa Oldsmobile udały się natychmiast w kierunku lotniska.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Wiele nawiązań do Godfathera II - nadaje pikanterii, choć każdy i tak wie o co chodzi. ;P
Udało Ci się też zachować balans między opisami i dialogami (nareszcie). Nie licząc paru literówek i błędów interpunkcyjnych to podobało mi się wszystko.

Tak trzymaj, Joguś.
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Empire Bay, 13 stycznia 1953
Vito wyglądał z mieszkania na Sokoła Maltańskiego. Obserwował restauracje Eddiego. Empire Bay spowite było śniegiem. Słońce przebijało się przez chmury i dym z kominów mieszkań. W mieszkaniu wraz z Vito był jeszcze Torino. Na dole Catalina wraz z ludźmi czaili się wokół beżowego Chevroleta. Ich celem było dopaść Scarpe.

Po kilku godzinach czarny Lincoln Capri podjechał pod Sokoła. W tej samej chwili na środek ulicy wyszedł Catalina. Vito wiedział że podjechał Eddie. Wziął tommyego ze stołu. Catalina spod płaszcza wyciągnął strzelbę i oddał strzał w auto roztrzaskując blachę i szyby. Chevrolet natychmiast zagrodził drogę autu Scarpy. Z restauracji wybiegło kilku ludzi strzelając do Jimmiego który upadł na ziemię. Chłopaki Vita zaczęli ostrzał. Sam Scaletta wraz z Torino ostrzeliwali wszystkich z góry za pomocą wypróbowanych Tommy gunów. Barman i nieznany Vitowi facet wyciągnęli Eddiego z auta. Vito próbował ich ostrzelać ale chybił. Ludzie Scarpy cofnęli weszli do środka. Rozpoczęli ostrzał z okien. Jeden z chłopaków ściągnął Jimmiego za Chevroleta, dostał w ramię. Vito przerwał ogień i zniknął z okna. Był to znak o wycofaniu się. Uznał że nie ma szans na wejście do sokoła. Poza tym nie chciał by Eddie ściągnął tu więcej swoich ludzi lub policje. Wraz z Torino odjechali wychodząc od tyłu budynku. Reszta chłopaków zapakowała się do Chevroleta i natychmiast odjechali.
W Sokole Maltańskim Eddie z raną w brzuch i poranioną od szkła twarzą wydzierał się na wszystkich. Było pewne że przeżyje. Wiedział że za wszystkim stoją ludzie Galante. Wojna przybierała na sile.

W dawnej posiadłości Franka chłopaki odpoczywali po robocie. Vito zdawał relacje wściekłemu Leo że Eddie najprawdopodobniej żyje.

- Że kurwa co? – zapytał Leo. – Teraz nie będę mógł się nawet wysrać bez ochrony .
- Leo, prędzej czy później dopadniemy go. – odpowiedział Vito.
- Wracajcie do Los Angeles. – powiedział Galante – czasem tak wychodzi.

Na lotnisko udali się w kordonie czterech pancernych Cadillaców.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.
Los Angeles, 15 stycznia 1953
Miasto aniołów spowijała mgła. Ludzie znów tłoczyli się w autobusach, w metrze. Każdy zapomniał już o świętach. W apartamencie w Roosevelt Hotel Vito właśnie budził się po nocy z prostytutką. Podszedł do stołu, włożył bieliznę i poszedł do kuchni po piwo. Kobiety już dawno nie było w apartamencie. Scaletta włączył radio i usiadł w skórzanym fotelu. Jego spokój przerwało pukanie do drzwi. Vito wstał i bez zapytania otworzył drzwi. Przed nim stał Frank Artanis.

- Czołem Vito, słyszałem o tym jak daliście dupy w Empire Bay. – powiedział śmiejąc się z Vita

- Cóż.. – odparł Vito po czym wrócił do swojego fotelu.

- Vito, pojedziesz dziś do Burbank. Właściciel tamtejszej wytwórni filmowej ma problem ze związkami. – powiedział Frank - Załatw tą sprawę. Weź kilku chłopaków. Nie możemy pozwolić żeby jakieś związki stajkowały poza naszą kontrolą. To tyle – odparł po czym pożegnał się z Vitem klepiąc go po ramieniu i wyszedł.
Vito zszedł na parking. Ubrany był w swój zielony garnitur, białą koszule i ciemnozielony wąski krawat. Na głowie miał kapelusz. Wsiadł do swojego porsche. I odjechał. Przemierzając ulice na skrzyżowaniu kiedy stanął na światłach w oczy jednego z teatrzyków rzucił mu się afisz na którym widniało nazwisko Scaletta. Vito zaparkował auto i wyszedł. Wystawiano „Buszującego w zbożu”. Na afiszu widniało Faith Cavendish – Francesca Scaletta. Vito nie wierzył własnym oczom. Nie chciał uwierzyć że to jego siostra. Wszedł do teatru. Woźny wpuścił go na próbę za symboliczne sto dolarów łapówki. Po próbie Vito poszedł do garderob. Otworzył drzwi na których widniała tabliczka z nazwiskiem jego siostry. Francesca stanęła jak wryta, patrząc na Vita. Przez chwile łza zakręciła się jej w oku. Przypomniała sobie kim jest Vito, kim był jej mąż.

- Francesca? Nie wierze. To ty? – rzucił Vito

- Vito, bracie – odpowiedziała i podeszła objąć Vita.

Usiedli. Francesca opowiedziała bratu swoje losy. Rozeszła się z Ericiem zaraz po przybyciu do Los Angeles. Nie mogła wytrzymać upokorzeń i ciągłych dziwek w jego towarzystwie. Nie mogła również znieść jego przestępczego życia. Sąd bez wahania dał jej rozwód na podstawie opinii lekarzy. Francesca była notorycznie bita przez męża. Kiedy Eric dowiedział się że ta była w ciąży przestrzelił jej brzuch, gdyż twierdził, że chce mu zabrać „Kobiety jego życia”. Na końcu opowieści trzęsącymi rękoma z cienkim papierosem między palcem serdecznym i wskazującym sięgnęła po szklankę whiskey i solidnie ją pociągnęła.

- Co u Ciebie Vito? – zapytała- Nadal udajesz dużego chłopca?

Vito nie powiedział jej prawdziwego powodu pobytu w Los Angeles. Wspomniał jej o Alice i o tym że jest ochroniarzem prokuratora.

- Stachowskiego? – zapytała Francesca – przecież to człowiek Galante. – Vito, mieszkam na Rancho Escodino na północy Hollywood, teraz muszę iść na próbę.

Vito próbował się pożegnać czule z siostrą, ale ta go odepchnęła, wyszedł.
Vito podjechał pod Studio Disneya w Burbank. Przed bramą czekał na niego Torino i Mickey Leno.
Mickey Leno był francuzem urodzonym pod Genuą. Jego ojciec miał hodowlę kóz. Przed wojną pracował jako policjant we Włoszech. W 1940 roku wojna zastała go w Belgii na wypoczynku w Spa. Jako obywatel Włoch mógł wrócić do miejsca zamieszkania, ale dopatrzono się u niego francuskich korzeni i zamknięto w więzieniu. Uciekł stamtąd po bombardowaniu w 1943 i dostał się do Anglii. 6 czerwca 1944 lądował w Normandii i został ranny. Podczas zbierania rannych z pola bitwy wzięto go za Amerykanina i trafił z powrotem do Anglii do Amerykańskiej Bazy w Porthsmouth. Później walczył jeszcze w Europie. W czerwcu 1945 przypłynął do Nowego Yorku i często pił w barach Brooklinu. Któregoś razu pobił cyngla Rodziny Genovese, co spodobało się donowi i trafił do rodziny. Po czasie został łącznikiem między rodziną Vinci i Genovese. Don zgodził się aby wszedł w skład rodziny Artanisa. Nosił przeważnie poprzepalaną robotniczą kufajkę i skórzaną czapkę.

- Panowie o co chodzi – powiedział Vito podchodząc do mężczyzn.

Torino wyrzucił papierosa – Vito, zaraz przyjdzie facet od Disneya.

Z budki strażników wyszedł łysiejący facet w okularach. Podszedł do Vita – Panowie, artyści męczą nas ciągłymi strajkami i podwyżkami, a poza tym domagają się założenia partii Komunistycznej w naszym studiu, jako przyjaciel Walta i agent FBI…

- Co do kurwy? – Przerwał mu Vito.

- A pan myślał że FBI będzie zabijać komunistów? – spojrzał na Vita wymownie.

- Nie, ale zastanawiam się czy kiedyś za to nie będziemy do siebie strzelać – powiedział Vito.

- Za to nie, ale za co inne? Kto wie.. – rzucił facet – Tak więc, - podał Vitu teczkę – pojedziecie na East Windsor Road do Glendale i odnajdziecie Pizzerię pana Hewta. Ten facet w teczce to Rob Hewt, brat właściciela. Jeździ czerwonym Fordem Coupe z 1948. Ma to być wypadek. Gdyby ktoś kiedyś wspomniał o tej rozmowie..

- Daruj sobie stary – rzucił Torino odchodząc w stronę Porshe Vita.

- Żegnam panów – rzucił odchodząc facet z FBI.

Vito przejechał dość szybko na miejsce.

- A więc jaki plan panowie? – rzucił Vito

- Ja będę stał z przodu – relacjonował Torino – a do baru wejdzie Mickey z teczką w której będzie ładunek wybuchowy ustawiony na 30 sekund.

- Chcesz powiedzieć że jechałem z facetem z bombą?! – rzucił przerażony Vito.

- Zamknij się panikarzu – powiedział ż uśmiechem Torino – Ty pojedziesz z tyłu żeby nie nawiał. Jak wszystko pójdzie ok, spotykamy się w Havana Mamas w LA.

Vito wysadził facetów i podjechał na tył baru.

Odpalił papierosa, zaciągnął się kilkukrotnie w swoich rozmyślaniach o siostrze i starych czasach. Nagle rozległ się strzał z budynku, Vito otworzył drzwi, wysiadł jedną nogą i przeładował Colta. Wtem otworzyły się drzwi z wybiegającym związkowcem a w barze rozległ się wybuch. Vito nie mógł po prostu go zastrzelić. Facet biegł wzdłuż ulicy. Vito wsiadł i ruszył. Kiedy zaczął się zbliżać autem drogę przeciął mu czarny Lincoln Zephyr. Wyszło z niego dwóch facetów z tyłu z Thommy Gunami.

- Hej, Scaletta, pozdrowienia od Scarpy i FBI – Krzyknął jeden wypluwając wcześniej wykałaczkę z ust i rozpoczął ostrzał Porsche. Vito upadł na podłogę, i próbował przełączyć bieg. Wokół latało pełno szkła, części auta i innych odłamków. Vito wrzucił bieg i ruszył na oślep. Uliczka była wąska, z jednej strony odgrodzona równym płotem, z drugiej kamienicami. Vito nagle skręcił uderzając tyłem o śmietnik ustawiając się stroną pasażera do strzelających. Wypadł z samochodu i rozpoczął ostrzał zabijając gangstera z Tommym. Kierowca i napastnicy z drugiej strony auta wyszli. Nagle usłyszał huk strzelby i spojrzał jak jeden z napastników upada za autem. Kierowca obejrzał się i Vito zdjął go z Colta. Drugi huk strzelby wykończył ostatniego napastnika. Do auta podbiegł Torino ze strzelbą.

- Vito nic ci nie jest? – krzyknął ubrudzony krwią Torino

- Nic, nie krzycz, Co z Mickeyem? – powiedział Vito

- Jest w środku. Uciekajmy, - Torino podniósł Vita i uciekli.

Wieczorem w The Roosevelt Hotel Stachowsky kipiał z wściekłości. – Jebane Kutasy z FBI pracują z Eddiem? - niedowierzał. – Kurwa co on im obiecał? Teraz jesteśmy w dupie. Jebany kutas od Disneya, miejmy nadzieje że działał na własną rękę. Rozległ się telefon, odebrał Stachowsky.

- Tak.. tak.. no dziękuje… Pozdrawiam Ispektorze.

Stachowsky odłożył słuchawkę i odwrócił się

- Jutro policja znajdzie tego kutasa naćpanego i martwego w morzu. Działał na własną rękę. Mickey nie żyje.

Vito wrócił z Torino do swojego apartamentu.
"Ileż to razy w myślach osiągałem wszystko. Udało mi się tylko nie być komunistą."

Adam Miałczyński, Adaś.