U mnie było tak: ukończenie gry zajęło mi parę lat
Wycieczki na wieś się bałem. Do dzisiaj nie lubię tej misji
Później utknąłem w misji Świetny interes. Nie szło jej przejść, za żadne skarby.
Uporawszy się z tymi dwoma misjami poszło jak z płatka.
Przechodziłem grę w swoim rytmie, aż Pauliego zatłukli. Szczerze powiedziawszy, myślałem wtedy, że Tommy i Paulie oddzielą się od Salieriego i zaczną nowe życie - skoro Don ich "oszukiwał".
To był szok, pomyślałem, że to jest niesprawiedliwe i chciało mi się beczeć
Później doszedł Sam - zakuło mnie w sercu (ale spodziewałem się, że Sam nas zdradzi - od samego początku gry go nie trawiłem). Tu jednak się zbliża koniec przygody. Gdy pojawił się epilog, byłem podekscytowany. Tommy'emu się życie jednak udało. Ale zauważyłem nadjeżdżającego Bolta Thrower... Myślałem, że to jacyś kumple...
O!! Takiego, jakiego Polska nie widziała! Wyciągnął tą luparę i rozpruł mu bebechy. Zamurowało mnie. Czułem bicie serca w gardle i czytałem co Tommy mówił w narracji. Uznałem, że pięknie o tym wszystkim mówił. Dalej będąc zamurowanym, oglądałem sobie napisy końcowe Mafii i pamiętam tytuł beznadziejnej muzyki końcowej: Lordz of Brooklyn - Lake of Fire...
Strasznie to przeżywałem...
@matek18x - weź postaraj się trochę w pisaniu. Wiesz, ortografia, interpunkcja i te sprawy. To ja, na obczyźnie, bez uczęszczania do polskiej szkoły, lepiej sobie radzę...