Przez dobrych parę minut byłem w centrum uwagi prawie wszystkich graczy na serwerze. Ale od początku...
Ramie w ramię z jakimś Czechem, wyglądającym jak czarnoskóry oprych spod Black Cat, wybiegłem z miejsca respawnu w kierunku tamy w poszukiwaniu jakieś pojazdu. Po drodze spotkaliśmy 2 lipne auta - Flamer i Bolt V8. Murzyn oddalił się nieco ode mnie i zaczął obrzucać mnie granatami, ale przeżyłem to bombardowanie. Przeczekałem chwilkę w ukryciu i ruszyłem za nim. Wbiegłem na wzgórze pokryte zieloną trawą, skąd miałem doskonały widok na drogę prowadzącą do tamy. Tak jak podejrzewałem - tam czekał jakiś inny Czech, który był w posiadaniu...Silver Fletechera! Natychmiast rozpocząłem akcję - odstrzeliłem go z daleka i wykorzystując chwilę nieuwagi tego drugiego, wsiadłem do auta, wrzuciłem pierwszy bieg i ruszyłem przed siebie. Na nic były jego błagania: "Kevin, stop! It's my car!" i tłumaczenia, że to jest jego, bo on je znalazł. Przetrwają tylko najsprytniejsi! Chciałem zabrać ze sobą Jogusia i Kasu (Lizak), ale nie mogłem wracać tą samą drogą - ryzyko przejęcia auta było zbyt duże. Z powodu zaników pamięci i długiego okresu bez Mafii, zacząłem krążyć po pozamiejskich drogach i bezdrożach w poszukiwaniu innego szlaku prowadzącego pod punkt spawn. W międzyczasie gra zaczęła ostro ścinać. Od tamtego czasu nie miałem okazji widzieć płynnej animacji, a tylko pokaz slajdów... Po dobrych kilku kilometrach trafiłem w końcu na wylot polnej drogi, która rozpoczyna się w miejscu 'odradzania'. Zauważyłem na mapie kilku graczy. Jak się okazało, to była zasadzka! Czesi, pod dowództwem Gamera, ostrzelali mój wóz i obrzucali go koktajlami, jednak wyszedłem z tego bez szwanku, przy okazji zabijając jednego z nich. Na wspomnianej wcześniej polnej drodze czekał już na mnie Joguś. W momencie, kiedy wsiadał do auta, ktoś przebił tylne opony, przez co Fletcher z trudem ruszał z miejsca. I stało się - z nikąd pojawili się złodzieje zza naszej południowej granicy i po krótkiej szarpaninie, wymianie ognia oraz...uśmierceniu mnie, przejęli go. Mój najcenniejszy skarb! Kiedy pospieszyłem z respa w kierunku samochodu, na czacie wyczytałem, iż Czesi mają problem, ponieważ nie da się nim poruszać. Po dotarciu na miejsce rozpocząłem ostrzał, jednak po paru sekundach byłem świadkiem najgorszego - auto zostało potraktowane czeskimi koktajlami, przez co byliśmy świadkami pięknego wybuchu... Ze złości posłałem w kierunku tych pajaców cały magazynek z Tommyguna. Kasu świetnie podsumował całą akcję tymi słowy: "Pięknie, k*rwa, pepiki."