Przecież lata 50. XX wieku to właśnie złoty czas dla sztuki, dla kultury. Mówię tu i o kinie i o muzyce, ale także o malarstwie. Jeśli chodzi o kino, to był to dla niego złoty czas, wtedy na ekranach występowali genialni aktorzy, wspaniałe talenty, które do dziś są uważane za najlepszych aktorów wszechczasów. Humphrey Bogart, Marilyn Monroe, James Dean, Marlon Brando, Audrey Hepburn, Paul Newman (który rozpoczął karierę na początku lat 50.), Kirk Douglas, niezapomniany John Wayne, Elizabeth Taylor, Grace Kelly, Gregory Peck - to tylko część z tych najbardziej znanych i najwspanialszych aktorów, którzy pisali historię kina grając we wspaniałych filmach i tworząc w nich niezapomniane kreacje. Do tego filmy znakomitych reżyserów - Akiry Kurosawy, Ingmara Bergmana i Federico Felliniego.
A muzyka? To też wielki rozkwit, tworzenie się nowych gatunków, artyści, którzy wpływali na późniejszy kształt niektórych gatunków muzycznych i sami stawali się tym samym legendami. Mówię tu między innymi o Elvisie Presleyu. Przecież on właściwie "stworzył" rock and rolla, ukształtował go. Nie bez kozery jest przecież nazywany królem rock and rolla. Jest niewątpliwie jedną z największych postaci muzyki w ogóle, postacią, która swoją muzyką kształtowała ten wspaniały gatunek muzyki. Kolejną postacią związaną z wczesnym rockiem jest Ritchie Valens. Muzyk, który zginął bardzo młodo, jednak zdążył bezpowrotnie wpłynąć na rock and rolla. Następną wielką ikoną jest Ray Charles. Artysta, który jest ikoną rhythm and bluesa, pod którego wpływem tworzyło wielu artystów, między innymi Jimi Hendrix. Muzyk, który swoim pełnym uczuć prawdziwie brzmiącym wokalem zrewolucjonizował muzykę i został wyniesiony do statusu legendy. O kolejnych nietrudno, mam tu na myśli Deana Martina i Franka Sinatrę, którzy śpiewali w rytmie swinga. Zwłaszcza ten drugi czarował niesamowitym głosem i wokalem lansując niezapomniane numery. Miał nienaganny głos, stworzony do śpiewania i robił to wspaniale.
Jeśli chodzi o literaturę, to tu również nie odnotowano jakiejś zapaści. Tworzyli w tych latach między innymi Tolkien, Hemingway, Camus, Pasternak, Salinger, Golding. To pisarze, których powieści również miały znaczenie, były bardzo dobre i odciskały swoje piętno na literaturze, więc nie można powiedzieć, że literatura nie rozwijała się w latach 50.
Co zaś się tyczy innych dziedzin, to weźmy chociażby malarstwo. Przecież ten okres to czas, w którym tworzyli Jackson Pollock, Andy Warhol czy chociażby Pablo Picasso, którzy byli - co by nie mówić o ich sztuce - wielkimi artystami.
Po prostu wydaje mi się, że źle pojmujesz słowo sztuka. Sztuka to pojęcie czysto abstrakcyjne. Dla każdego znaczy co innego. Dla ciebie sztuka to tylko muzyka klasyczna, rzeźba, malarstwo i tyle. A przecież kino, muzyka tworzona przez ww. artystów to też sztuka. I to jaka!
Ty też porównaj ilu artystów działało, chociażby przed wojną, a ilu po jej zakończeniu.
A od kiedy to ilość artystów tworzących w danym okresie stanowi o tym, jakiej jakości jest sztuka? Ja myślałem, że liczy się jakość, nie ilość, zwłaszcza w kontekście sztuki ;)
Poza tym używasz iście dziwnych sformułowań. Co znaczy określenie "sztuka i kultura we właściwej formie"? Jaka to jest ta "właściwa forma"? Zastrzegasz sobie prawo do określenia jaka jest "właściwa" forma sztuki i kultury? To jest akurat niemożliwe do określenia. Na sztukę i kulturę składa się bardzo dużo tych mniejszych części składowych. Tzw. kultura niska wpływa na kulturę wysoką i uzupełnia ją. To działa oczywiście również na odwrót. Nie ma JEDYNEJ-SŁUSZNEJ-FORMY-KULTURY-I-SZTUKI. Nie istnieje coś takiego. Kultura i sztuka we wszystkich formach jest potrzebna do prawidłowego rozwoju kultury i sztuki w ogóle. Tak więc nie rozumiem twej uwagi w kierunku Hadesa16, który wymieniwszy nazwiska Hookera, Ellingtona i Fitzgeralda został skwitowany twoją uwagą "wybacz, ale to muzycy jazzowi i bluesowi". Pytam: co w związku z tym?
Po prostu nie można mówić, że kino i muzyka (tych artystów, których wymieniłem) nie jest sztuką, bo jest to NIEPRAWDA.