Chcielibyście żyć w czasach 50 ? jak w Mafii II ?

Lata 20 - bieda, 30 - prohibicja, 40 - wojna, 50 - konsumpcjonizm... Czyli dochodzimy do prostego wniosku - w domu najlepiej. Żyjemy w pierwszych latach XXI wieku, potrafimy sobie radzić z "You know, The Life" (technologia, sposób bycia itp.) i mimo wielu problemów społecznych i politycznych żyjemy w pokoju z innymi.
Jestem przekonany, że ludzie z tych wszystkich epok, które tak wychwalamy (prohibicja, golden fifthies, PRL) chętnie 'zamieszkaliby' w naszych czasach. Oni wszyscy żyli w ciągłym strachu. Wojny wybuchały średnio co 15 lat. My tu w Polsce od 1983 żyjemy w państwie, które owszem nie jest rządzone idealnie, ale zapewnia większości obywateli w miarę spokojne i godziwe życie.
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Hades16 napisał(a):
Lata 20 - bieda, 30 - prohibicja


Chyba na odwrót... Porównaj daty prohibicji i wielkiego kryzysu.

Hades16 napisał(a):
które tak wychwalamy (prohibicja, golden fifthies, PRL)


Osobiście chciałbym żyć w nieco innej epoce, konkretnie u schyłku XIX wieku (lata 80. i 90.) w czasie trwania tzw. "Belle epoque" w Europie. Tak wiem... warunki życia w tej epoce były zdecydowanie gorsze, niż w latach 50. XX wieku czy w latach 20. XX wieku, lecz dla mnie liczy się co innego. Mianowicie ówczesne zamiłowanie do sztuki, rozwój kultury i wielki postęp technologiczny. To wszystko osiągnęło wtedy niedościgniony poziom. Zdecydowanie jest to o wiele mniej promowana przez popkulturę epoka, z czego bardzo się cieszę.

Nadal nie wiem jednak co takiego widzicie w latach 50. XX wieku? Jednej rzetelnej odpowiedzi udzielił XtravaganZa, lecz wszystko o czym pisał ma miejsce również dzisiaj.
O tak Don, trafiłeś w sedno i w sprawie Pięknej Epoki i modernizmu zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. E viva l'arte!

A daty rzeczywiście mi się pomyliły, przepraszam.
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Lata 50. XX wieku to już takie pustkowie jeśli chodzi o sztukę, chociaż ubogo zaczęło się robić już przed wojną. Podobnie z kulturą - to wtedy zaczęto spychać sztukę i kulturę we właściwej formie na margines. Mimo to przed wojną można jeszcze spotkać jakieś wybrane, dobre utwory z muzyki klasycznej (np. Bolero, Josepha Ravela), po wojnie praktycznie już tego nie było.
Lata 50 to uboga sztuka??? Żartujesz chyba, a jak nie to odsyłam - wpisz nazwiska w google
Muzycy
- Krzysztof Penderecki (polak do dzisiaj podziwiany na całym świecie)
- Stephané Grapelli
- John Lee Hooker
- Duke Ellington
- Ella Fitzgerald
Plastycy
- Pablo Picasso
- Andy Warholl
Pisarze
- Ernest Hemingway
- Mario Puzo
Aktorzy
- James Dean
- Marlon Brando
- Anthony Quinn
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Hades16 napisał(a):
Lata 50 to uboga sztuka??? Żartujesz chyba,


W porównaniu do lat wcześniejszych - tak.

Hades16 napisał(a):
- John Lee Hooker
- Duke Ellington
- Ella Fitzgerald


Wybacz, ale to muzycy jazzowi i bluesowi.

Hades16 napisał(a):
wpisz nazwiska w google


Ty też porównaj ilu artystów działało, chociażby przed wojną, a ilu po jej zakończeniu. W latach 50. XX wieku, sztuka zeszła na boczny tor. Tematyką obrazów był konsumpcjonizm i propaganda tzw. "pop art" :-?
Przecież lata 50. XX wieku to właśnie złoty czas dla sztuki, dla kultury. Mówię tu i o kinie i o muzyce, ale także o malarstwie. Jeśli chodzi o kino, to był to dla niego złoty czas, wtedy na ekranach występowali genialni aktorzy, wspaniałe talenty, które do dziś są uważane za najlepszych aktorów wszechczasów. Humphrey Bogart, Marilyn Monroe, James Dean, Marlon Brando, Audrey Hepburn, Paul Newman (który rozpoczął karierę na początku lat 50.), Kirk Douglas, niezapomniany John Wayne, Elizabeth Taylor, Grace Kelly, Gregory Peck - to tylko część z tych najbardziej znanych i najwspanialszych aktorów, którzy pisali historię kina grając we wspaniałych filmach i tworząc w nich niezapomniane kreacje. Do tego filmy znakomitych reżyserów - Akiry Kurosawy, Ingmara Bergmana i Federico Felliniego.

A muzyka? To też wielki rozkwit, tworzenie się nowych gatunków, artyści, którzy wpływali na późniejszy kształt niektórych gatunków muzycznych i sami stawali się tym samym legendami. Mówię tu między innymi o Elvisie Presleyu. Przecież on właściwie "stworzył" rock and rolla, ukształtował go. Nie bez kozery jest przecież nazywany królem rock and rolla. Jest niewątpliwie jedną z największych postaci muzyki w ogóle, postacią, która swoją muzyką kształtowała ten wspaniały gatunek muzyki. Kolejną postacią związaną z wczesnym rockiem jest Ritchie Valens. Muzyk, który zginął bardzo młodo, jednak zdążył bezpowrotnie wpłynąć na rock and rolla. Następną wielką ikoną jest Ray Charles. Artysta, który jest ikoną rhythm and bluesa, pod którego wpływem tworzyło wielu artystów, między innymi Jimi Hendrix. Muzyk, który swoim pełnym uczuć prawdziwie brzmiącym wokalem zrewolucjonizował muzykę i został wyniesiony do statusu legendy. O kolejnych nietrudno, mam tu na myśli Deana Martina i Franka Sinatrę, którzy śpiewali w rytmie swinga. Zwłaszcza ten drugi czarował niesamowitym głosem i wokalem lansując niezapomniane numery. Miał nienaganny głos, stworzony do śpiewania i robił to wspaniale.

Jeśli chodzi o literaturę, to tu również nie odnotowano jakiejś zapaści. Tworzyli w tych latach między innymi Tolkien, Hemingway, Camus, Pasternak, Salinger, Golding. To pisarze, których powieści również miały znaczenie, były bardzo dobre i odciskały swoje piętno na literaturze, więc nie można powiedzieć, że literatura nie rozwijała się w latach 50.

Co zaś się tyczy innych dziedzin, to weźmy chociażby malarstwo. Przecież ten okres to czas, w którym tworzyli Jackson Pollock, Andy Warhol czy chociażby Pablo Picasso, którzy byli - co by nie mówić o ich sztuce - wielkimi artystami.

Po prostu wydaje mi się, że źle pojmujesz słowo sztuka. Sztuka to pojęcie czysto abstrakcyjne. Dla każdego znaczy co innego. Dla ciebie sztuka to tylko muzyka klasyczna, rzeźba, malarstwo i tyle. A przecież kino, muzyka tworzona przez ww. artystów to też sztuka. I to jaka!

Ty też porównaj ilu artystów działało, chociażby przed wojną, a ilu po jej zakończeniu.

A od kiedy to ilość artystów tworzących w danym okresie stanowi o tym, jakiej jakości jest sztuka? Ja myślałem, że liczy się jakość, nie ilość, zwłaszcza w kontekście sztuki ;)

Poza tym używasz iście dziwnych sformułowań. Co znaczy określenie "sztuka i kultura we właściwej formie"? Jaka to jest ta "właściwa forma"? Zastrzegasz sobie prawo do określenia jaka jest "właściwa" forma sztuki i kultury? To jest akurat niemożliwe do określenia. Na sztukę i kulturę składa się bardzo dużo tych mniejszych części składowych. Tzw. kultura niska wpływa na kulturę wysoką i uzupełnia ją. To działa oczywiście również na odwrót. Nie ma JEDYNEJ-SŁUSZNEJ-FORMY-KULTURY-I-SZTUKI. Nie istnieje coś takiego. Kultura i sztuka we wszystkich formach jest potrzebna do prawidłowego rozwoju kultury i sztuki w ogóle. Tak więc nie rozumiem twej uwagi w kierunku Hadesa16, który wymieniwszy nazwiska Hookera, Ellingtona i Fitzgeralda został skwitowany twoją uwagą "wybacz, ale to muzycy jazzowi i bluesowi". Pytam: co w związku z tym?

Po prostu nie można mówić, że kino i muzyka (tych artystów, których wymieniłem) nie jest sztuką, bo jest to NIEPRAWDA.
Dziękuję, że w dyskusji wypowiedział się ktoś inny.

Nivener napisał(a):
Po prostu wydaje mi się, że źle pojmujesz słowo sztuka. Sztuka to pojęcie czysto abstrakcyjne. Dla każdego znaczy co innego. Dla ciebie sztuka to tylko muzyka klasyczna, rzeźba, malarstwo i tyle. A przecież kino, muzyka tworzona przez ww. artystów to też sztuka. I to jaka!

Nivenerze - pisząc "uboga sztuka lat 50." miałem na mysli sztuki PLASTYCZNE. Ponadto wspomniałem o tym już w swoim pierwszym poście.
Don Salieri napisał(a):
Jedna kultura po prostu zdominowała drugą. Podobnie postąpiono ze sztuką, a w szczególności ze sztukami plastycznymi.

nivener napisał(a):
A muzyka? To też wielki rozkwit, tworzenie się nowych gatunków, artyści, którzy wpływali na późniejszy kształt niektórych gatunków muzycznych i sami stawali się tym samym legendami.

Po raz kolejny odsyłam do mojego pierwszego postu. Wszyscy artyści o których piszesz (Elvis Presley, Ray Charles, Ritchie Valens, Frank Sinatra) to właśnie artyści POPKULTURY, a to co innego. Pisząc "kultura we właściwej formie" mam na myśli tzw. "kulturę wysoką". Polecam poczytać o różnicach pomiędzy popkulturą, a kulturą wysoką. Po wojnie, artyści muzyki klasycznej nie zyskiwali już takie sławy jak jeszcze w pierwszej połowie XX wieku. O ile przed wojną mamy jeszcze kilku wybitnych muzyków tego gatunku takich jak George Gershwin czy wcześniej wspomniany Ravel, to po wojnie podobni artyści już takiej sławy nie zdobywali.
nivener napisał(a):
Jackson Pollock, Andy Warhol czy chociażby Pablo Picasso

Pablo Picasso stworzył więcej dzieł przed wojną ;-) Poza tym w międzywojniu wielkich artystów masz jeszcze więcej. Nie zmienię zdania, iż jeśli chodzi o sztuki plastyczne i "kulturę wysoką" to lata 50. XX wieku były bardziej ubogą epoką.

Odnośnie kina i literatury - masz całkowitą rację! Nie krytykowałem nigdzie ówczesnego kina czy literatury. Zwłaszcza kino przeżywało swoją złotą epokę. W latach 50. XX wieku krytykuje SZTUKI PLASTYCZNE i KULTURĘ WYSOKĄ.

Po prostu się nie zrozumieliśmy. Tak jak napisałeś - sztuka to pojęcie abstrakcyjne. Zazwyczaj oddzielam kulturę od popkultury, Ty traktujesz to jeszcze inaczej...
Ja ostatnio próbowałem zdefiniować sztukę i doszedłem do następującego wniosku: Sztuką nazywamy każdy wytwór człowieka będący rezultatem jego celowego działania, który kojąco (lub ogólnie pozytywnie) oddziałuje na poznawcze partie mózgu człowieka (zmysły i ośrodki myślenia abstrakcyjnego).
To oznacza, że sztuką jest taki wytwór (nienawidzę tego słowa), który jest 'fajny' w odbiorze. Nie ważne czy jest to muzyka bluesowa, czy
kuchnia Magdy Gessler. Ważne że podoba się to komuś więcej niż artyście. No i jest jeszcze granica dobrego smaku.
W latach 50. XX w. sztuka mieściła się JESZCZE w tej granicy. Pop-art można więc uważać za jeden z nurtów (których od romantyzmu w sztuce jest dużo). Nie widzę więc potrzeby oddzielania kultury masowej od zwykłej.

Jak to powiedział Dr Yry, założyciel zespołu El Dupa: "Sztukę od kiczu oddziela nie przepaść, tylko cienka linia, którą ja przekraczam"
"Czego mam oczekiwać? Hades moim domem. W ciemności uścielę sobie łoże."
(Hi.17:13)
Faktycznie, troszkę źle zinterpretowałem twoją wypowiedź - mea culpa. Nie dostrzegłem tego, że wypowiadasz się jedynie o kulturze wysokiej, myślałem, że wypowiadasz się o ogóle kultury, co doprowadziło do tego, że mój post w świetle tego o co ci naprawdę chodziło, traci rację bytu.

W każdym razie chodziło mi o to, że sztuka jako taka nie przeżywała w żadnym razie żadnej zapaści. To był złoty czas dla sztuki i kultury (przede wszystkim niskiej).

Cóż, polemika może miałaby rację bytu, ale jeśli chodziło o to o czym napisałeś (że sztuki plastyczne i kultura wysoka przeżywały zapaść) to masz rację, zgadzam się z tym. Mojego posta by nie było, gdybym poprawnie zinterpretował Twoją wypowiedź.
Gram w Mafie i jestem fanem tej serii . Ale czy chciałbym żyć np : w latach 1950 ?. Odpowiedź : Nie ponieważ czegoś by mi brakowało komórek komputerów i takich tam :-D i jeszcze jedno nie wstąpił bym do mafii w tych latach ponieważ bał bym się o to :arrow: :-F
Ja bym posuwał tamtejsze kobiety, były o wiele bardziej naturalne niż te sztuczne lale co teraz.
MultiRaFuS napisał(a):
Ale czy chciałbym żyć np : w latach 1950 ?. Odpowiedź : Nie ponieważ czegoś by mi brakowało komórek komputerów i takich tam :-D


Właśnie o tyle te czasy były lepsze, nie było tej całej elektroniki, czas zajmowało się w zupełnie inny sposób, bardziej pożyteczny. Nikt nie był tak skorumpowany przez modę i trendy.
Ja osobiście nie zbyt chciałbym żyć przed przed latami 90 XXw., głównie z powodu na nie zbyt zaawansowaną medycynę w tamtych czasach, ale tak przenieść się na tydzień do dwudziestolecia między wojennego było by całkiem fajnie, a ten okres lubię głównie z powodu na podejście tamtejszych ludzi do spraw, życia, oraz kulturę, jaka panowała.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Obrazek
cron