Powiem szczerze, że jestem wielkim fanem gier z serii Hitman. Uwielbiam wszelkiego rodzaju skradanki, od Sama Fishera po Agenta 47. Po wielokrotnym przejściu wszystkich części czekam z niecierpliwością na część piątą. Jak wg mnie powinna wyglądać?
Po pierwsze, najważniejsze dla mnie jest zróżnicowanie lokacji. W grze takiej jak Hitman, gdzie kierujemy poczynaniami płatnego zabójcy, normalną rzeczą jest, że otrzymuje się zlecenia w najróżniejszych zakątkach globu. Za ten aspekt, plus ma u mnie druga część serii Hitman, zatytułowana Silent Assassin. Agent 47 wystąpił w niej w roli prawdziwego globtrotera. Mieliśmy okazję wykonywać misje we Włoszech, w Rosji, w Japonii, Malezji, Afganistanie a nawet w Indiach. Pięknie odwzorowane scenerie poszczególnych miejsc sprawiały, że szczególnie przyjemnie spacerowało mi się po nich. W rosyjskim Sankt Petersburgu jak zwykle mroźno i śnieżno, w oddali rozpościera się rzeka Newa, a po ulicach przechadzają się rosyjscy żołnierze z nieodłącznymi kałasznikowami. A w Indiach? Typowa dla Indii architektura (przypomnijcie sobie szpital z misji, w której trzeba wyeliminować czerwonowłosą panią doktor), do tego ludzie przechadzający się po uliczkach w charakterystycznych nakryciach głowy i w równie charakterystycznych szatach. Kolejnym przykładem może być Afganistan. Wiadomo: Afganistan oznacza Talibów, a Talibowie Islam. A skoro Islam, to nie mogło zabraknąć meczetu, który oczywiście się tam znalazł. I znów mamy okazję zetknąć się z architekturą charakterystyczną dla tego regionu, czyli jeden dom obok drugiego, domostwa dość niskie, oraz charakterystyczny targ w centrum miasta.
Według mnie, to ta dbałość o szczegóły, o to, żebyśmy mogli wczuć się w miejsce, w którym wykonujemy misje sprawiała, że chciało się grać w drugiego Hitmana. Powiem wam, że tego czegoś, co było w SA, zabrakło mi w Blood Money. Brakowało tego czegoś w tych lokacjach. One zbyt często sprawiały wrażenie, jakby... powtarzały się. Zabrakło tego zróżnicowania poziomów, tej dbałości o szczegóły tak charakterystycznej dla dwójeczki. Ale jest też kilka rzeczy, w których BM przewyższa SA.
Weźmy na przykład system zacierania śladów, wprowadzony w BM. Myślę, że jest to dość ciekawe urozmaicenie i znaczne urealistycznienie gry. Na przykład jeśli zostaniemy nagrani kamerami z monitoringu, wskazane jest, aby ze stróżówki zwinąć kasetę z tegoż monitoringu. Nie zostawiać porozwalanych ubrań, ani broni, ogólnie żadnych śladów po sobie, co nie było aż tak ważne w poprzednich częściach gry. Uważam, że jest to świetne. Pozwala nam to jeszcze bardziej wczuć się w wirtualnego zabójcę, wiadomo, dobry zabójca, to cichy zabójca, nie zostawiający śladów. Świetnie moim zdaniem prezentuje się też możliwość pozorowania wypadków. Odkręcenie gazu, przecięcie linki na której wisi fortepian, utopienie, przygniecenie i tak dalej, są to kolejne sposoby na wyeliminowanie celu, bez zwracania uwagi strażników. Te kilka elementów, które zostały wprowadzone do czwartej odsłony Hitmana, uważam za bardzo udane.
Celowo jednak nie wspomniałem o części trzeciej, bo uważam ją za mocno średnią. Według mnie, twórcy poszli ostro na łatwiznę. Jak wiadomo, spora część misji z 'Contracts', była po prostu odświeżonymi misjami z części pierwszej, zatytułowanej 'Codename 47'. Były to po prostu te same misje, jednak w nowej szacie graficznej. Twórcy aby zamaskować to, że wracają do pierwszej części, związali te ponowne pokazanie misji z 'Codename 47' z fabułą, a mianowicie sprawili, że pojawiły się one jako wspomnienia półprzytomnego 47, który naszprycował się lekami przeciwbólowymi i miał przeróżne halucynacje. Zabieg prosty, ale czy potrzebny? Według mnie nie. Niestety muszę powiedzieć, że część trzecia niezbyt spisała się jako następczyni 'Silent Assassin'. Nie była w żadnym wypadku zła, jednak po prostu poprzeczka została zawieszona dosyć wysoko, więc zabrakło jej tego czegoś, co pozwoliłoby jej zostać określoną mianem gry lepszej od SA.
Co jeszcze? Oczywiście muzyka. Kogo oczekuję? Oczywiście nikogo innego, jak tylko Jespera Kyda. Kapitalnie spisuje się do tej pory, w każdej części mamy porywający soundtrack, epicki, klimatyczny i po prostu genialny. Myślę, że słowa są zbędne, po prostu Jesper Kyd to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu.
A więc reasumując, od kolejnej odsłony Hitmana oczekuje przede wszystkim dobrego klimatu, taki jak mogliśmy znaleźć w części drugiej. Bardzo zróżnicowanych lokacji, myślę, że fajnie jest pozwiedzać trochę nasz piękny glob i eliminować kogoś więcej, niż tylko Amerykanów
Wszelkie zmiany wprowadzone w czwórce (te o których wspomniałem wyżej), bym zostawił, bo niewątpliwie działają one na korzyść. A więc pozorowanie wypadków, maksymalnie dyskretne wykonywanie kontraktów, zacieranie śladów itd. Liczyłbym jeszcze na usprawnienie AI, bo w 'Blood Money' miejscami strasznie kulało, przeciwnicy nie byli zbyt spostrzegawczy, powiem szczerze, że satysfakcję można było osiągnąć dopiero po ustawieniu poziomu trudności na największy. AI wtedy stało na jako takim poziomie, aczkolwiek mogło być znacznie lepiej. Aha, grafiki absolutnie nie uważam za ważny element w Hitmanie. Gdzie jak gdzie, ale nie mówcie, że w Hitmanie jest ona najważniejsza. Liczy się klimat. Jak to w skradankach.