Imigrant
16
Jest to połączenie mafii klasycznej troszkę z GTA, oraz z mafijnymi porachunkami
Był ładny słoneczny dzień kiedy do Lost Heaven przyjechał jakiś nowy człowiek, jechał eleganckim drogim samochodem prosto z linii produkcyjnej, było to czarne lamborghini prosto z Włoch. Mężczyzna miał na imię Marco a nazwisko miał Galapago, był to wysoki szatyn o zielonych oczach, miał bliznę nad lewym okiem, powód walki na niby z jego kolegą Harrym, który był fanem zapasów. Jego przyjazd nie był jednak bez celowy miał ważną sprawę do starego Salieriego, który nie miał jeszcze pojęcia, że ktoś właśnie zabił rodzinę Franka, ta sprawa była bardzo ważna, Colletti właśnie wracał z Hiszpanii w bardzo złym nastroju i w bojowym nastawieniu. Marco znalazł bar Salieriego i wszedł tam tak, że chłopaki nagle stanęli przed nim.
- Ej ty! - Marco poszedł do Sama, a ten na niego spojrzał.
- Tak?
- Franco Colletti, znasz go?
- Tak znam, a co?
- Właśnie tu jedzie, ktoś zabił mu rodzinę, podejrzewamy jednak pewną osobę...
- A dokładnie skąd?
- Nie wiem, ale wiem, że jest on z Las Venturas skorumpowany policjant.
- Tenpenny! Kurde ten kutas zmusił jednego gada by zabił mojego ojca.... - Przyznał się Paulie i zaczął się spowiadać, to trwało i trwało ale wszystko wreszcie wyśpiewał, po chwili wycierał łzy z policzków.
- No już dobrze Paulie - Tommy go przytulił i obiecał że razem zabiją tego murzyńskiego szmaciarza. - Ale powinieneś przeprosić Vinniego, nic ci nie zrobił a ty go postrzeliłeś w ramię.
- Tak wiem. A gdzie on mieszka?
- W dzielnicy roboczej. - Paulie pojechał do niego z ciężkim sercem, postrzelenie niewinnego przyjaciela było raczej w stylu Sama albo samego Salieriego ni jeżeli Pauliego, który czasami chodził z nim na bilard, właśnie od niego nauczył się grać w tą grę, a teraz zachował się jak świnia, miał po prostu traumę, z którą sobie nie radził chciał zapomnieć, nigdy nikomu nie mówił co czuje, a skrzywdzenie jego przyjaciela było nie w jego stylu, ale trauma spowodowała, że nie wytrzymał i stało się, gdy już dojechał zapukał do niego, a Vinnie spojrzał przez wizjer, gdy zobaczył Pauliego bardzo zbladł, ale otwarł drzwi.
- Przepraszam cię za te ramię, nie jestem ostatnio sobą, chce mi się płakać a nie mam komu się wypłakać.
- Wejdź... - Vinnie wpuścił go do swojego małego mieszkania i zaczął go słuchać jednocześnie zaczął zmieniać sobie opatrunek, podczas rozmowy wszystko się wydało. Vinnie od zawsze nie lubił Tenpenny'ego, kto lubił takiego gnoja, który tylko brał kasę za ochronę gangu Salieriego, raczej nie dawał im ochrony, a kasę brał niby na ochronę a tak naprawdę nie interesował się obietnicą, którą złożył trzynaście miesięcy temu. - Salieri powiedział, że on już nie dostanie pieniędzy, możesz mi pomóc? Trzeba tylko przemyć mi szwy i założyć plaster na rękę z jonami srebra, ręka się leczy ale boli jak próbuję nią coś zrobić, a szczególnie kiedy chcę się podrapać po plecach, jestem praworęczny. Nie zrozumiałem dlaczego mnie nagle postrzeliłeś, co ja ci zrobiłem? Było mi przykro
- Od jakiegoś czasu jestem nerwowy w roku 1903 zobaczyłem jak jakiś sukinsyn zabił mojego ojca miałem jedynie sześć lat. Wybaczysz mi to?
- Tak, wybaczę. Chodź tu do mnie - Vinnie mocno go przytulił, Paulie się mu wypłakał w klatę, a po chwili poczuł się lepiej, jednak następnego dnia poszedł do psychologa, bo był na skraju załamania nerwowego, psycholog z nim pogadał i podpowiedział mu, żeby Paulie pisał pamiętnik, chłopak na niego spojrzał uznał to za niezbyt mądry pomysł, bo pamiętnik to raczej jest babska rzecz ni jeżeli męska rzecz, ale po chwili pomyślał w sumie dlaczego nie, jeszcze dostał receptę na leki na uspokojenie i coś na sen, bo nie mógł zmrużyć oka. Poszedł do baru, w ich pokoju do narad zastał też Franka, który zalewał się łzami.
- Hej Frankie, co się stało? - Ale Colletti nie zamierzał się odzywać, więc Lombardo zapytał Tommy'ego, który jednak udawał, że nie wie co się stało, ale cóż chłopak kłamać nie potrafił, nie był on taki...
- Cóż jego rodzina nie żyje, szefie zabiorę go do siebie. Sara wyprowadziła się do Kentucky do pracy... Więc mam pustą chatę, ale obiecuję, że zabiję Tenpenny'ego, niech ja go tylko dorwę, a zostaną po nim ubrania i kości...
- Tommy! - Krzyknął Salieri - Bawisz się w Sergia?! Weź nie bądź taki jak ten psychopatyczny karzeł, zemsta zawsze lepiej smakuje na zimno. Ludzie Baka i ludzie Morello zawiązali sojusz, my musimy wziąć ludzi Grzelakowskiego dla siebie razem z ich consiglierem, który kiedyś był wojskowym, jeżeli nie uderzymy w Sergia, to nigdy się nie przekonamy czy on zna tego policjanta.
- I kill son a bitch! - Wrzasnął Frank, nigdy w życiu nie był taki wkurzony, zazwyczaj był on cichy i spokojny, a teraz był rozgniewany.
- Szefie... - Tommy zaczął się bać Franka - Frank chyba ma gorączkę, prawda?
- Nie, nie ma gorączki, to nazywa się vendetta, on ma chęć zatłuc tego kto zabił mu rodzinę... Znając go to zaraz wprowadzi swój plan w życie.
- Cicho! - Frank zaczął pokazywać im kogo trzeba sprzątnąć, robił to tak obsesyjnie, że nawet Trapani zazwyczaj spokojny zaczął się bać
- Frank! Musimy najpierw stłuc Morello na kwaśne jabłko.
- Jeszcze raz mnie zdenerwujesz, to zbiję cię na kwaśne jabłko! I nie żartuję! Więc zawrzyj jadaczkę i słuchaj! - Colletti był teraz zajęty swoją żałobą i dlatego nie był on sobą, pojechał pod dom Sergia, a gdy go zobaczył złapał go i zbił go na kwaśne jabłko. Sergio się tego nawet nie spodziewał. - Słuchaj debilu! Gdzie jest Frank Tenpenny?! Odpowiadaj złamasie, bo inaczej złamię ci ptaszka! A tego byś chyba nie chciał.
- Wal się Colletti, gówno ci powiem! - Wtedy Frank bardzo go zlał.
- Odpowiadaj, albo skończysz z kulką w mózgownicy. - Morello zobaczył, że zazwyczaj uprzejmy consigliere złapał za luparę. - Cóż rybki zawsze są głodne, szczególnie piranie.
- Okej! Powiem, Tenpenny jest w starym porcie w dzielnicy roboczej! Ale zostaje tam to wtorku, a dziś jest sobota, więc do poniedziałku masz czas. Z nim jest ten Puławski... Ale Hernandeza nie widziałem, bo oni go zabili jakiś czas temu.
- A co mnie obchodzi jakiś Hernandez?! Weź się zawrzyj! - Powiedział Frank i zostawił go pobitego na śmierć po czym uciekł z miejsca zdarzenia, to było do niego nie podobne, zachowywał się jak rasowy morderca, wrócił do domu i się porządnie umył, rano zamierzał zamordować Tenpenny'ego. O szóstej rano obudził go budzik spojrzał i pomyślał, że pojedzie do baru po luparę i tommy guna, był zdecydowany na zrobienie największego błędu w swoim życiu. Miał klucze do warsztatu Vinniego, dlatego zabrał mu luparę, tommy guna, strzelbę i colta 1911, akurat musiał być cicho bo Vinnie spał przytulony do kija bejsbolowego, od zawsze był kawalerem, dlatego nie wiedział co Frank czuje.
Był ładny słoneczny dzień kiedy do Lost Heaven przyjechał jakiś nowy człowiek, jechał eleganckim drogim samochodem prosto z linii produkcyjnej, było to czarne lamborghini prosto z Włoch. Mężczyzna miał na imię Marco a nazwisko miał Galapago, był to wysoki szatyn o zielonych oczach, miał bliznę nad lewym okiem, powód walki na niby z jego kolegą Harrym, który był fanem zapasów. Jego przyjazd nie był jednak bez celowy miał ważną sprawę do starego Salieriego, który nie miał jeszcze pojęcia, że ktoś właśnie zabił rodzinę Franka, ta sprawa była bardzo ważna, Colletti właśnie wracał z Hiszpanii w bardzo złym nastroju i w bojowym nastawieniu. Marco znalazł bar Salieriego i wszedł tam tak, że chłopaki nagle stanęli przed nim.
- Ej ty! - Marco poszedł do Sama, a ten na niego spojrzał.
- Tak?
- Franco Colletti, znasz go?
- Tak znam, a co?
- Właśnie tu jedzie, ktoś zabił mu rodzinę, podejrzewamy jednak pewną osobę...
- A dokładnie skąd?
- Nie wiem, ale wiem, że jest on z Las Venturas skorumpowany policjant.
- Tenpenny! Kurde ten kutas zmusił jednego gada by zabił mojego ojca.... - Przyznał się Paulie i zaczął się spowiadać, to trwało i trwało ale wszystko wreszcie wyśpiewał, po chwili wycierał łzy z policzków.
- No już dobrze Paulie - Tommy go przytulił i obiecał że razem zabiją tego murzyńskiego szmaciarza. - Ale powinieneś przeprosić Vinniego, nic ci nie zrobił a ty go postrzeliłeś w ramię.
- Tak wiem. A gdzie on mieszka?
- W dzielnicy roboczej. - Paulie pojechał do niego z ciężkim sercem, postrzelenie niewinnego przyjaciela było raczej w stylu Sama albo samego Salieriego ni jeżeli Pauliego, który czasami chodził z nim na bilard, właśnie od niego nauczył się grać w tą grę, a teraz zachował się jak świnia, miał po prostu traumę, z którą sobie nie radził chciał zapomnieć, nigdy nikomu nie mówił co czuje, a skrzywdzenie jego przyjaciela było nie w jego stylu, ale trauma spowodowała, że nie wytrzymał i stało się, gdy już dojechał zapukał do niego, a Vinnie spojrzał przez wizjer, gdy zobaczył Pauliego bardzo zbladł, ale otwarł drzwi.
- Przepraszam cię za te ramię, nie jestem ostatnio sobą, chce mi się płakać a nie mam komu się wypłakać.
- Wejdź... - Vinnie wpuścił go do swojego małego mieszkania i zaczął go słuchać jednocześnie zaczął zmieniać sobie opatrunek, podczas rozmowy wszystko się wydało. Vinnie od zawsze nie lubił Tenpenny'ego, kto lubił takiego gnoja, który tylko brał kasę za ochronę gangu Salieriego, raczej nie dawał im ochrony, a kasę brał niby na ochronę a tak naprawdę nie interesował się obietnicą, którą złożył trzynaście miesięcy temu. - Salieri powiedział, że on już nie dostanie pieniędzy, możesz mi pomóc? Trzeba tylko przemyć mi szwy i założyć plaster na rękę z jonami srebra, ręka się leczy ale boli jak próbuję nią coś zrobić, a szczególnie kiedy chcę się podrapać po plecach, jestem praworęczny. Nie zrozumiałem dlaczego mnie nagle postrzeliłeś, co ja ci zrobiłem? Było mi przykro
- Od jakiegoś czasu jestem nerwowy w roku 1903 zobaczyłem jak jakiś sukinsyn zabił mojego ojca miałem jedynie sześć lat. Wybaczysz mi to?
- Tak, wybaczę. Chodź tu do mnie - Vinnie mocno go przytulił, Paulie się mu wypłakał w klatę, a po chwili poczuł się lepiej, jednak następnego dnia poszedł do psychologa, bo był na skraju załamania nerwowego, psycholog z nim pogadał i podpowiedział mu, żeby Paulie pisał pamiętnik, chłopak na niego spojrzał uznał to za niezbyt mądry pomysł, bo pamiętnik to raczej jest babska rzecz ni jeżeli męska rzecz, ale po chwili pomyślał w sumie dlaczego nie, jeszcze dostał receptę na leki na uspokojenie i coś na sen, bo nie mógł zmrużyć oka. Poszedł do baru, w ich pokoju do narad zastał też Franka, który zalewał się łzami.
- Hej Frankie, co się stało? - Ale Colletti nie zamierzał się odzywać, więc Lombardo zapytał Tommy'ego, który jednak udawał, że nie wie co się stało, ale cóż chłopak kłamać nie potrafił, nie był on taki...
- Cóż jego rodzina nie żyje, szefie zabiorę go do siebie. Sara wyprowadziła się do Kentucky do pracy... Więc mam pustą chatę, ale obiecuję, że zabiję Tenpenny'ego, niech ja go tylko dorwę, a zostaną po nim ubrania i kości...
- Tommy! - Krzyknął Salieri - Bawisz się w Sergia?! Weź nie bądź taki jak ten psychopatyczny karzeł, zemsta zawsze lepiej smakuje na zimno. Ludzie Baka i ludzie Morello zawiązali sojusz, my musimy wziąć ludzi Grzelakowskiego dla siebie razem z ich consiglierem, który kiedyś był wojskowym, jeżeli nie uderzymy w Sergia, to nigdy się nie przekonamy czy on zna tego policjanta.
- I kill son a bitch! - Wrzasnął Frank, nigdy w życiu nie był taki wkurzony, zazwyczaj był on cichy i spokojny, a teraz był rozgniewany.
- Szefie... - Tommy zaczął się bać Franka - Frank chyba ma gorączkę, prawda?
- Nie, nie ma gorączki, to nazywa się vendetta, on ma chęć zatłuc tego kto zabił mu rodzinę... Znając go to zaraz wprowadzi swój plan w życie.
- Cicho! - Frank zaczął pokazywać im kogo trzeba sprzątnąć, robił to tak obsesyjnie, że nawet Trapani zazwyczaj spokojny zaczął się bać
- Frank! Musimy najpierw stłuc Morello na kwaśne jabłko.
- Jeszcze raz mnie zdenerwujesz, to zbiję cię na kwaśne jabłko! I nie żartuję! Więc zawrzyj jadaczkę i słuchaj! - Colletti był teraz zajęty swoją żałobą i dlatego nie był on sobą, pojechał pod dom Sergia, a gdy go zobaczył złapał go i zbił go na kwaśne jabłko. Sergio się tego nawet nie spodziewał. - Słuchaj debilu! Gdzie jest Frank Tenpenny?! Odpowiadaj złamasie, bo inaczej złamię ci ptaszka! A tego byś chyba nie chciał.
- Wal się Colletti, gówno ci powiem! - Wtedy Frank bardzo go zlał.
- Odpowiadaj, albo skończysz z kulką w mózgownicy. - Morello zobaczył, że zazwyczaj uprzejmy consigliere złapał za luparę. - Cóż rybki zawsze są głodne, szczególnie piranie.
- Okej! Powiem, Tenpenny jest w starym porcie w dzielnicy roboczej! Ale zostaje tam to wtorku, a dziś jest sobota, więc do poniedziałku masz czas. Z nim jest ten Puławski... Ale Hernandeza nie widziałem, bo oni go zabili jakiś czas temu.
- A co mnie obchodzi jakiś Hernandez?! Weź się zawrzyj! - Powiedział Frank i zostawił go pobitego na śmierć po czym uciekł z miejsca zdarzenia, to było do niego nie podobne, zachowywał się jak rasowy morderca, wrócił do domu i się porządnie umył, rano zamierzał zamordować Tenpenny'ego. O szóstej rano obudził go budzik spojrzał i pomyślał, że pojedzie do baru po luparę i tommy guna, był zdecydowany na zrobienie największego błędu w swoim życiu. Miał klucze do warsztatu Vinniego, dlatego zabrał mu luparę, tommy guna, strzelbę i colta 1911, akurat musiał być cicho bo Vinnie spał przytulony do kija bejsbolowego, od zawsze był kawalerem, dlatego nie wiedział co Frank czuje.