#1
[FanFic] Rozpoczęła się wojna...
Zbir
464
[Właśnie majstruję przy dziale dot. PBFu, jako, że jeszcze przez jakiś czas będzie rekrutacja a później ujrzy go i tak grupa zainteresowanych osób, postanowiłem wrzucić tutaj tekst, który napisałem w ramach wstępu do rozgrywki. Coś na zasadzie fabularnego intro. Tak jak już każdy zainteresowany wie, Mafia PBF zaczyna się od wybuchu wojny między panującymi tam rodzinami. Zainteresowanym życzę miłej lektury i mam nadzieję, że tekst przykuje uwagę kolejnych osób. Zapraszam do lektury]
Grube szkło szklanki, w której jeszcze przed chwilą znajdował się ognisty napój prosto z Tennessee, wołało o ponowne napełnienie. Mężczyzna odpowiedział na tę prośbę, nalewając sobie jeszcze jedną rundkę. Miał podły nastrój, a nic nie poprawiało mu go tak, jak dobry whiskacz w towarzystwie mocnego papierosa. Jednak tego dnia, nawet to zdało się na nic. W końcu mężczyzna narzucił na siebie płaszcz, upewnił się, czy klucze, portfel, notatnik i pistolet są na miejscu. W końcu wyszedł z mieszkania. Tej nocy, wszystko miało się rozpocząć na dobre. Dobiła północ.
Stary blok atakował dwóch wchodzących po schodach mężczyzn sypiącym się z sufitu tynkiem. Ci pokonywali jednak kolejne piętra niestrudzenie. Jeden z nich wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza notatnik.
- To tu? – Zapytał wysoki kompan, trzymający od niechcenia potężny rewolwer.
- Tak. To tu. – Odpowiedział drugi z nich, wyciągając Colta.
- Wchodzimy?
- A co? Mamy czekać, aż umrze śmiercią naturalną?
Wyważane drzwi narobiły wiele hałasu. W sąsiednich mieszkaniach słyszeć można było szczekające psy i płacz dziecka, jednak światła na całym podwórku pozapalały się dopiero po pierwszym strzale.
Leżący na ziemi grubas wił się z bólu, próbując dosięgnąć swojego rewolweru. Kolejny strzał został wymierzony w sam środek sięgającej dłoni. Postrzelony zaczął płakać.
- Czego chcecie!? Czego, kur** chcecie?! – Wył, krztusząc się i sapiąc.
- Chcemy aby twój szef zrozumiał informację, jaką nasz szef ma mu do przekazania. – Odpowiedział jeden z gangsterów, odpalając papierosa.
- Oczywiście! – Skomlał krwawiący grubas – przekażę mu ją! Przekażę co tylko chcecie.
- O tak! Przekażesz. – Odpowiedział drugi, celując ofierze w klatkę piersiową. Hałas, jaki mógł z siebie wydać tylko i wyłącznie Magnum, przedarł się z ogromną siłą przez wszystkie pozostałe dźwięki, towarzyszące całemu wydarzeniu. – Teraz, twój szef będzie wiedział na pewno. To wojna. A przed nami nie ma ucieczki.
Była godzina pierwsza w nocy.
- Zbierajmy się, Tom. Świnie za chwilę tu będą.
- Mhm… - Mruknął niższy gangster, nieśpiesznie paląc papierosa. – Paul. Mamy jeszcze dwa nazwiska. I całą noc przed sobą. Gdzie Ci tak śpieszno?
...
Miasto zżera wojna. To moment, w którym tak naprawdę każdy jest sobie równy - ma taką samą szansę na przyszłość. Możesz stanąć do walki, lub schować się pod stołem. Możesz sięgnąć po władzę lub stracić ją z dnia na dzień... A przede wszystkim... Możesz na tym całkiem nieźle zarobić... Jaki jest twój ruch?
Grube szkło szklanki, w której jeszcze przed chwilą znajdował się ognisty napój prosto z Tennessee, wołało o ponowne napełnienie. Mężczyzna odpowiedział na tę prośbę, nalewając sobie jeszcze jedną rundkę. Miał podły nastrój, a nic nie poprawiało mu go tak, jak dobry whiskacz w towarzystwie mocnego papierosa. Jednak tego dnia, nawet to zdało się na nic. W końcu mężczyzna narzucił na siebie płaszcz, upewnił się, czy klucze, portfel, notatnik i pistolet są na miejscu. W końcu wyszedł z mieszkania. Tej nocy, wszystko miało się rozpocząć na dobre. Dobiła północ.
Stary blok atakował dwóch wchodzących po schodach mężczyzn sypiącym się z sufitu tynkiem. Ci pokonywali jednak kolejne piętra niestrudzenie. Jeden z nich wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza notatnik.
- To tu? – Zapytał wysoki kompan, trzymający od niechcenia potężny rewolwer.
- Tak. To tu. – Odpowiedział drugi z nich, wyciągając Colta.
- Wchodzimy?
- A co? Mamy czekać, aż umrze śmiercią naturalną?
Wyważane drzwi narobiły wiele hałasu. W sąsiednich mieszkaniach słyszeć można było szczekające psy i płacz dziecka, jednak światła na całym podwórku pozapalały się dopiero po pierwszym strzale.
Leżący na ziemi grubas wił się z bólu, próbując dosięgnąć swojego rewolweru. Kolejny strzał został wymierzony w sam środek sięgającej dłoni. Postrzelony zaczął płakać.
- Czego chcecie!? Czego, kur** chcecie?! – Wył, krztusząc się i sapiąc.
- Chcemy aby twój szef zrozumiał informację, jaką nasz szef ma mu do przekazania. – Odpowiedział jeden z gangsterów, odpalając papierosa.
- Oczywiście! – Skomlał krwawiący grubas – przekażę mu ją! Przekażę co tylko chcecie.
- O tak! Przekażesz. – Odpowiedział drugi, celując ofierze w klatkę piersiową. Hałas, jaki mógł z siebie wydać tylko i wyłącznie Magnum, przedarł się z ogromną siłą przez wszystkie pozostałe dźwięki, towarzyszące całemu wydarzeniu. – Teraz, twój szef będzie wiedział na pewno. To wojna. A przed nami nie ma ucieczki.
Była godzina pierwsza w nocy.
- Zbierajmy się, Tom. Świnie za chwilę tu będą.
- Mhm… - Mruknął niższy gangster, nieśpiesznie paląc papierosa. – Paul. Mamy jeszcze dwa nazwiska. I całą noc przed sobą. Gdzie Ci tak śpieszno?
...
Miasto zżera wojna. To moment, w którym tak naprawdę każdy jest sobie równy - ma taką samą szansę na przyszłość. Możesz stanąć do walki, lub schować się pod stołem. Możesz sięgnąć po władzę lub stracić ją z dnia na dzień... A przede wszystkim... Możesz na tym całkiem nieźle zarobić... Jaki jest twój ruch?