Witam wszystkich mam taką małą sprawę do wszystkich użytkowników. Poszukuje jakąś przesiąkniętą smutkiem piosenkę, jeśli znacie jakieś to bardzo proszę o linki albo o wstawienie ich tutaj. Pozdrowienia dla wszystkich
Świat, gdzie istnieją tylko zwycięzcy, gdzie panuje pokój. Świat wypełniony jedynie miłością. Chcę dać początek światu, zawierającemu jedynie te pojęcia. Madara Uchiha
Dzięki Panowie, jak na razie jest fajnie ale to jeszcze nie to czego szukam. Szukam jednak czegoś do co zbliży mnie do tego teksu abym mógł go jeszcze poprawić.
Chris wyszedł ze szpitala szybkim jak nigdy krokiem. Pozostawiona przez Xsiu wiadomość nie dawała mu spokoju. Dlaczego? Przez co tak się stało? Uratowałem jej życie nie po raz pierwszy, a ona tak mi odpłaca? Rozmyślał Carver. "Przebaczam Ci to co chciałeś zrobić, jednak musisz odejść zanim stanie się coś o wiele gorszego..." Te słowa coraz mocniej wbijały mu się w głowę. Ciągle powtarzał sobie w myślach co ma zrobić, jak zapobiec kolejnej rzezi cywilów? Idąc w stronę swojego mieszkania wyciągnął telefon, a następnie przetrząsnął cały spis kontaktów. Szukał kogokolwiek kto mógłby mu pomóc. - Richardo. - wypowiedział na głos imię swojego przyjaciela z byłych szeregów Leszettiego. Nacisnął zieloną słuchawkę i czekał trzy sygnały. Po czym Rico odebrał. - Siema. Dawno cię nie słyszałem. Co u ciebie słychać? - zaczął jak zwykle długim wywodem. Chris w środku cały chodził, nie wiedział co ma ze sobą zrobić. - Możesz przyjechać albo spotkać się gdzieś? Obojętnie gdzie muszę z kimś pogadać. - słowa leciały mu z ust niczym z zepsutego radia. - Chłopie, chyba coś ci jest. Jestem pod magazynem tego starego pierdoły co sprzedaje broń Kubańczykom. Możesz się tu zjawić. Po czym po chwili dodał. - Ale uważaj cywile zaczęli się zbroić. Wszystko pierdolnęło. Cały ten cholerny plan Leszettiego to jedno wielkie gówno. Opowiem ci na miejscu. - Dobra. Będę za kilka minut. Chris zaczął biec w stronę domu. Zabrał z niego amunicje do pistoletu oraz przebrał się w coś świeżego. Wyciągnął z szafy stare dżinsy oraz płaszcz Lotosu, a raczej Czarnego Tygrysa. Ubrał się chwycił ze stołu jabłko i wybiegł z mieszkania. W kilka minut dotarł do dworca autobusowego, przyjechał autobus, jednak był pusty. Przez całą drogę na bulwar, na którym czekał Richardo, kierowca nie spuszczał oczu z naszego bohatera. Jednak gdy Chris spojrzał się na niego zaraz odwrócił wzrok na drogę. Po kolejnych piętnastu minutach Chris dotarł na miejsce spotkania. Zauważył Rico tuż przy wejściu do piwnicy, w której sprzedawano broń. Jednak coś było nie tak. Z małych piwnicznych okien wydobywał się dym. Chris czym prędzej podbiegł do Richarda trzymając prawą rękę na kaburze od swojej broni. - Co tu się stało? - spytał z pośpiechem. - Zamordowali Harry'ego. Rozumiesz zarżnęli go jak jakiegoś cholernego konfidenta! - Rico miał straszny wyraz twarzy, wyglądał jakby wyszedł z siebie. - Spokojnie, co się stało? - Skąd mam kurwa wiedzieć? Dopiero dotarłem na miejsce. Jeszcze pół godziny temu wszystko było w porządku, rozmawiałem z Harrym, kupiłem maszynowy i przeszedłem się po granicy w ramach mojego dyżuru, a tu te chuje z osiedla zabiły mi kumpla. - A ja co mam powiedzieć? - odparł Chris. - Co? Właśnie o co chodzi? - Sprawa sięga głęboko pod ziemie. Nie tylko Leszetti chciał śmierci Xsiu. - Ale jak to? Przecież byłem tam na sali, słyszałem jak mówił o ostatnim ataku i ostatniej ofierze do pokoju na wyspie. - Rico robił się coraz bardziej niespokojny. Zaczął nerwowo chodzić z jednego miejsca w drugie. - Pieprzył głupoty. Ojciec tej dziewczyny wiedział co robi nie dopuszczając jej do władzy. Mówił mi o tym przeddzień śmierci. - Ale co? - Że ta kobieta jest taka sama jak jej matka. Chce rządzić. Być jedyną wymierzającą sprawiedliwość. Po tym jak zabiłem szefa miejscowej policji i wszystkie te ważne osobistości, to miasto zmieniło się w piekło. - A najgorsze jest, że nie mamy kontaktu ze światem zewnętrznym. - Czekaj, przecież istnieją telefony, satelity i te wszystkie pierdoły. Do tego przecież jest lotnisko i przypływają statki. - Loty wstrzymano, a ostatni prom odpływa za dwie godziny. Później ci co zostaną rozszarpią się nawzajem. Ja już nie chce brać w tym udziału. - zatrzymał się stojąc na wprost Chrisa. - Przyjacielu to koniec, nie dasz rady uratować ani jej, ani nikogo więcej. Ratujmy się póki możemy, Chris to nasza ostatnia szansa. Chris spojrzał na swojego przyjaciela z wielkim gniewem. - Jeśli chcesz to uciekaj tchórzu! - wykrzyczał, a kontynuował spokojnie. - Ja muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. Coś co powinienem zrobić już dawno ale w inny sposób. - To znaczy? - Plan Leszettiego wszedł by wszystkim na dobre. To ja wszytko spieprzyłem i teraz muszę iść do Niej. - Do Xsiu? Oszalałeś? Ta kobieta zabije Cię teraz jak jakiegoś nędznego psa. Sam mówiłeś ona chce władzy. - Przemówię jej do rozsądku. - Chris odwrócił się i zaczął odchodzić. - Ty chyba nie wierzysz w to co mówisz. Wiesz ilu ludzi ślepo wierzy w to, że Ona jest jedynym ratunkiem dla tego nieszczęsnego miasta? - Chyba nie wiesz - przystanął i odwrócił sie w jego stronę. - ilu jestem gotów zabrać ze sobą aby tylko z nią porozmawiać. Rico westchnął. - Jak chcesz. Ja cię nie zatrzymam. Weź sobie coś porządnego ze piwnicy. - Chris schodził już na dół gdy Rico dodał stojąc u szczytu schodów. - A co jeśli nie zechce rozmawiać albo nie uda ci się jej przekonać? - Wtedy... Padł głośny strzał, Chris poczuł lęk. Dobył broni i odwrócił się w stronę Richardo. Na miejscu znieruchomiał. Jego wieloletni przyjaciel właśnie padł na kolana i chwiał się do przodu. Ten huk... trafił go ktoś! Chris szybko podbiegł do Rico. Przyjaciel wpadł mu w ramiona jak szmaciana lalka. Carver podniósł go i przeciągnął w głąb piwnicy. Oparł o ścianę i obejrzał go. Dostał kulkę w plecy, która przeleciała przez brzuch. Jego serce powoli zwalniało tępa. - Co... wtedy zrobisz... - mówił z wielkim bólem, ciężko chwytając powietrze. - Będzie dobrze Rico. Zadzwonię po... Richardo wziął głęboki oddech. - Czarny Tygrys do mnie strzelał, podaj mi ten pilot i zwab ich do środka. Wtedy uciekaj tamtym wyjściem. - wskazał drżącą ręką na zerwany plakat na ścianie. Chris wstał, przeszedł dalej i zabrał pilot, a dla siebie Ak-47. Wrócił do Rico, wtedy usłyszeli głos jakiś ludzi, byli na schodach. - Ta rana jest do wyleczenia, idziesz ze mną. Już chciał podnieść Richarda i zabrać go ze sobą, jednak ten zabrał mu pilot z ręki i uderzył w twarz. - Nie, nie jest. Chris już wiedział o czym mówi. Już raz Rico miał podobną ranę postrzałową. Tamtym razem lekarz powiedział, że jeśli powtórzy się coś w brzuch to na osiemdziesiąt procent już po nim. - Po co ci ten pilot? - Przyjechało chyba ze dziesięć samochodów z Tygrysami. A ten blok to jedna wielka bomba. Chrisowi przeszły ciarki po plecach. - Ale... - zaczął jednak Rico mu przerwał. - Masz stąd spierdalać póki możesz. Nacisnę guzik gdy doliczę do setki. Zdążysz uciec, biegnij. - Chris klęczał przy nim jak wryty. Rico wsadził mu do ręki jakiś mały przedmiot i krzyknął - No już! Chris zacisnął dłoń. Wstał i zaczął uciekać przez tunel na ścianie. Słyszał liczenie Rico. Martwił się, że dorwą go zanim wysadzi budynek albo, że nie zdąży wyjść na zewnątrz. Przy końcu tunelu Słychać było liczbę siedemdziesiąt dziewięć. Dwadzieścia jeden. Tyle mi zostało. Chris przebiegł z kanału i zaczął biec jak najdalej od bloku. Sam tunel wyprowadził go już bardzo daleko. Biegł gdy nagle ziemia zatrzęsła się i powstał grzmot tak wielki, że nawet sam diabeł w piekle powinien to poczuć. Chris odwrócił głowę, po chwili cały stał sporą odległość od palących i walących sie zgliszczy piętrowego bloku. Teraz przypomniał sobie, że Rico wręczył mu coś małego do dłoni. To był sygnet. Ten sam, który nosił Leszetti i jego poprzednicy. Ten wykonany z czystego złota, ze sporym diamentem na środku. - Zawsze będziesz przy mnie przyjacielu. - powiedział Chris na głos. Inni, którzy mogli widzieć albo go słyszeć mogli pomyśleć, że mu odbiło. Dlaczego mówi do siebie? Lub coś podobnego. Jednak on wiedział do kogo mówi. W tym momencie Carver już wiedział co musi zrobić. Skoro Tygrys przyszedł po niego, a Rico był tylko taką przeszkodą to musi zamienić kilka słów ze swoją ukochana Xsiu. A co jeśli nie zechce rozmawiać albo nie uda ci się jej przekonać? To pytanie brzmiało Chrisowi w głowie przez całą drogę do Twierdzy Czterech Smoków gdzie miał nadzieje zastać Xsiu. W końcu mógł odpowiedzieć na to pytanie. Przystanął i spojrzał w niebo. Pojawiły się nie tylko chmury, które wisiały już od jakiegoś czasu. Skończyła się cisza przed burzą, teraz zaczął padać deszcz... Wtedy będę musiał Ją powstrzymać...
Od razu skorki za tak długi tekst ale to co stworzyłem nie jest idealne. Pomóżcie mi znaleźć odpowiedni rytm do tego co tam jest.
Świat, gdzie istnieją tylko zwycięzcy, gdzie panuje pokój. Świat wypełniony jedynie miłością. Chcę dać początek światu, zawierającemu jedynie te pojęcia. Madara Uchiha
Nie wiem czy to będzie pasować do Twojego tekstu (nie chcę go oceniać pod kątem literackim), ale jeśli chodzi o taką przesiąkniętą smutkiem piosenkę to to jest mój faworyt.
Może być z tekstem, a może być bez. Zaraz przesłucham kolegów wyżej ale możesz wrzucać. A to jest taki wstęp do zakończenia. Potrzebuje wbić się w ten smutek, który chce tam zamieścić.
Świat, gdzie istnieją tylko zwycięzcy, gdzie panuje pokój. Świat wypełniony jedynie miłością. Chcę dać początek światu, zawierającemu jedynie te pojęcia. Madara Uchiha
Przejrzałam maluteńką część moich utworów (mało na fonie mam): Whisper of a Thrill (Meet Joe Black Soundtrack) Alex Parks - Mad World Henri Seroka - Largo Henri Seroka - Finale Erik Satie - Gnossienne No. 3 Ludovico Einaudi - Indaco
Miałam też coś podpisane "Saddest Song Ever", ale tytułu nie znam c: Jak coś, to mogę mp3 przekopać.